Archiwum Polityki

Śląskie frustracje PiS

W PiS na Śląsku wrze – do tego stopnia, że gorącą atmosferę musi studzić Jarosław Kaczyński. Chodzi o to, że posłowie tej partii (zdobyła 23 mandaty i lekko wygrała z PO w pięciomilionowym regionie) zupełnie nie mogą spełniać wyborczych obietnic kadrowych. Mówią, że zostali ubezwłasnowolnieni przez Warszawę oraz Jerzego Polaczka, ministra transportu i budownictwa, zachowującego fotel przewodniczącego partii na Śląsku.

Od początku zaczęło iskrzyć w sprawie wyboru śląskiego wojewody. Posłowie i działacze PiS mieli ponad tuzin swoich kandydatów, oddanych im i partii, ale minister Polaczek zdołał przekonać premiera i szefa MSWiA do bezpartyjnego Tomasza Pietrzykowskiego, prawnika z Uniwersytetu Śląskiego. Jeden z posłów żalił się prasie, że partia nie ma wpływu na wojewodę, bo ten nie chce nawet dać działaczom numeru swojego telefonu.

Śląscy aktywiści mieli też swoich faworytów na szefów prokuratur, ale na tym polu nie daje im żadnych szans minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który robił tu aplikację i ma, co pokazał na Śląsku i w Warszawie, swoich ulubieńców. Do wymiany miał pójść gen. Kazimierz Szwajcowski, komendant policji, lecz sprzeciwił się temu Ludwik Dorn. Szwajcowski nie dość, że z nizin na wyżyny wyprowadził największy policyjny garnizon w kraju, to odegrał swoją rolę – jeszcze jako szef Centralnego Biura Śledczego, w aferze starachowickiej. Na progu odwołania był Janusz Skulich, komendant śląskiej straży pożarnej, ale uratowało go perfekcyjne dowodzenie akcją ratunkową po tragedii na katowickich targach. Do odstrzału miał pójść Maksymilian Klank, prezes Kompanii Węglowej, największej górniczej firmy w UE. Szkopuł w tym, że do władz węglowej spółki wprowadzono cztery osoby z Gorzowa Wielkopolskiego (w tym lekarkę) jednoznacznie kojarzone z premierem.

Polityka 9.2006 (2544) z dnia 04.03.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 16
Reklama