Archiwum Polityki

Kresy na manowcach

Polskie Stronnictwo Kresowe miało być partią władzy. Tak myśleli jej założyciele w 1994 r. Ale się skłócili. A teraz wyzywają nawzajem od agentów bezpieki i kryminalistów.

Owzględy kresowian zabiegał ROP, byli na listach KPN – a w 1997 r. PSK weszło w skład AWS. W wyborach parlamentarnych 2001 r. kresowianie sprzymierzyli się z PSL. W marcu 2002 r. stronnictwo zawarło polityczne porozumienie z Samoobroną: – To początek nowego sojuszu ludowo-narodowego – zapowiada Jan Skalski, prezes Krajowego Komitetu Wykonawczego.

Nie wszyscy jednak kresowianie to popierają: – Porozumienie jest nieważne, bo takie decyzje podejmuje Naczelna Rada Polityczna, najwyższa władza PSK między zjazdami – mówi Bogusław Gedl, przewodniczący NRP. – To samowola, która nas kompromituje.

Porozumienie jest już konsumowane – odpowiada Skalski. – To komitet wykonawczy kieruje bieżącą działalnością polityczną.

Skradziona partia

Podwaliny pod PSK położyło Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, jedna z pierwszych organizacji repatriantów w III RP. Udało się w jego ramach powołać na początku lat 90. Kresowy Komitet Wyborczy, ale zanotował on marne wyniki: – Kresowianom potrzebna była partia, podmiot, a nie przedmiot na scenie politycznej – mówi Skalski. Partia katolicka i narodowa, prawdziwie prawicowa: – Od początku przyjęliśmy zasadę: żadnych kontaktów z postkomunistami, ze spadkobiercami tych, którzy rządzili Polską po 1944 r.

Sam Skalski, prawnik, należał do PZPR. – Owszem, ale co to była za przynależność – lekceważy. – W życiu nie byłem na żadnym zebraniu i nie płaciłem składek. Wstąpiłem, bo były widoki na mieszkanie.

Mówi bzdury, był na ważnych stanowiskach – opowiada profesor Edward Prus, historyk. – Dziś robi za antykomunistę, a to śmiechu warte.

Polityka 40.2002 (2370) z dnia 05.10.2002; Społeczeństwo; s. 92
Reklama