Archiwum Polityki

Kurs na wojnę

Między rządem a Radą Polityki Pieniężnej jeszcze nie zakończyła się wojna o stopy procentowe, a już zaczęła kolejna – tym razem o wartość złotego. Kilkanaście dni temu za dolara na rynku międzybankowym płacono sporo mniej niż 4 zł. Był to najwyższy kurs złotówki od czterech miesięcy. Przymusowa nacjonalizacja Stoczni Szczecińskiej, która – jak twierdził jej zarząd – padła ofiarą wysokich stóp procentowych i morderczego dla eksporterów kursu złotego – ostatecznie przepełniła czarę goryczy. Czy Rada usłyszy wreszcie błagania przedsiębiorców? – pytał dramatycznie Leszek Miller.

Ostatnia, kwietniowa obniżka podstawowych stóp (tylko o 0,5–1 pkt. proc.) paradoksalnie tylko zaogniła spór Rady Ministrów z Radą Polityki Pieniężnej. Dziś większość inwestorów oczekuje, że przy inflacji, która w maju może zejść poniżej 3 proc. w skali rocznej, Rada Polityki Pieniężnej nie będzie miała innego wyboru jak ciąć stopy po raz dziewiąty. Przy takim powszechnym nastawieniu rośnie za granicą zainteresowanie polskimi krótkoterminowymi papierami wartościowymi – wciąż gwarantującymi wysokie zyski – a ich wzmożone zakupy windują i tak już przecież wysoki kurs złotego.

Od kwietnia 2000 r. kurs złotego jest wolny, ustalany w rynkowej grze popytu i podaży. Skoro jednak z powodu niezłych ocen (za granicą) perspektyw polskiej gospodarki i wzmożonego napływu obcego kapitału złoty nie tylko nie słabnie, ale zaczyna się umacniać, to trzeba wrócić do wyznaczania pasma dopuszczalnych wahań i podjąć na rynku interwencje w obronie wartości dolara i euro. Tak uznał minister finansów. Na takie dictum przedstawiciele Rady Polityki Pieniężnej i NBP zareagowali jednak gwałtownym sprzeciwem. Tym samym otwarte zostało nowe pole konfrontacji, a w minionym tygodniu kurs złotego – w rytm kolejnych wypowiedzi ministra finansów, premiera, prezydenta i członków Rady – zaczął jeździć w górę i w dół niczym jo-jo. Rząd i bank centralny po raz kolejny w fundamentalny sposób różniły się nie tylko w ocenie samego zjawiska (bank udowadnia, że w dłuższym okresie, np. roku, złoty jest stabilny, a nawet lekko traci na wartości, minister finansów wylicza, że w ciągu 2 lat złoty umocnił się wobec euro o 28 proc.), ale także jego skutków dla producentów, eksporterów, gospodarki oraz konieczności jakiejkolwiek reakcji.

Tu wyżej, tam niżej

Opinia publiczna ma z tym wszystkim o tyle kłopot, że racja, to już widać, leży gdzieś pośrodku, a używane przez obie strony argumenty tylko po części są zasadne.

Polityka 21.2002 (2351) z dnia 25.05.2002; Kraj; s. 18
Reklama