Ziemia za rzeką stała się dla nich rajem utraconym. Zabużanom zostały po niej wspomnienia o wiekowych drzewach i rozległym horyzoncie, pliki sepiowych fotografii i grube segregatory pism, podań i zażaleń.
Irena Jędrzejowicz ma w plastikowym pudełeczku przewiązanym sznurkiem ziemię z Atteczyzny. Chce ją zabrać do grobu. Ziemię przywieźli przyjaciele. Nie pojechałaby tam za żadne skarby. Widziała zdjęcia: dwór spalony, po parku nie ma śladu. Osiemsetletni dąb, altana z pięciusetletnich lip, piękne kasztany, graby – wszystko wycięte. Polesie ma zostać w pamięci takie, jakie było.
– Tam pejzaż ma szeroki, rozrzutny gest. Daje uczucie wolności – wspomina.
Polityka
39.2002
(2369) z dnia 28.09.2002;
Społeczeństwo;
s. 78