Jak powinniśmy kształtować przyszłość Europy? Przede wszystkim Unia Europejska nie może być sprawą elit; musi być dostępna dla każdego obywatela. Przede wszystkim więc dla dobra Europy zakazałbym euromowy. O korzyściach we wspólnej Europie należy mówić językiem prostym, praktycznym, zrozumiałym dla wszystkich. Walczymy z przestępczością i narkotykami, z nielegalnym przerzutem imigrantów, z terroryzmem.
Chodzi nam o bezpieczeństwo obywateli Europy. Ale i o miejsca pracy, o rozwój gospodarczy w ramach jednolitego rynku, o czystość ekologiczną – zanieczyszczenia nie znają granic, ich redukcja wymaga współpracy międzynarodowej.
Ale ta współpraca we wszystkich możliwych dziedzinach powinna mieć za podstawę swobodne decyzje suwerennych państw narodowych, które współdziałają ze sobą i dzielą się w tym celu swą suwerennością, ale z niej nie rezygnują. Taka zasada działania wzmacnia państwa narodowe. To powinien być fundament Europy przyszłości. Nie należy więc przesadnie wzmacniać Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Przewodniczący Komisji nie powinien odgrywać roli polityka. Ma być raczej kimś w rodzaju sprawnego i dynamicznego szefa zarządu w wielkiej firmie. Skuteczność działania głównych instytucji europejskich to najlepsze lekarstwo na słabnące społeczne zainteresowanie Europą, na poczucie, że euroelity są za daleko od obywateli Europy. Dlatego uważam, że przewodniczącego Komisji Europejskiej nie trzeba wybierać w powszechnych wyborach europejskich. Brzmi to kusząco, bardzo demokratycznie, ale proszę sobie wyobrazić kampanię wyborczą, gdy elektorat liczy 500 mln ludzi, a mieszkańcy jednego kraju niejednokrotnie nie słyszeli nawet o istnieniu kandydata z innego kraju. Uważam, że Komisja musi odpowiadać przed Parlamentem Europejskim, ale wcale nie musi być jego polityczną emanacją.