Archiwum Polityki

Flota miłosierdzia

Ze strzelistej wieży niewykończonej budowli sędziwe kościoły Krakowa wydają się dziwnie niepozorne. W Łagiewnikach, na peryferiach miasta, w podmiejskiej aurze rośnie nowa architektura Kościoła. W szaleńczym tempie powstaje szczególne sanktuarium: Centrum Bożego Miłosierdzia, ośrodek cudów, egzorcyzmów i nawróceń.

W Niedzielę Miłosierdzia (drugą po Wielkanocy) podróż do świątyni to wędrówka ludu. Lud najpierw forsuje tory kolejowe, potem w ścisku i asyście policji sunie wolno stromą, wąską drogą. Trzeba nią przejść pieszo, bo autobusom w takie święto zabrania się tu wjazdu. Droga do świątyni jest jeszcze węższa niż zwykle, bo ustawiają się przy niej sprzedawcy ciupag i świętych obrazków.

Jarmarczny klimat towarzyszy pielgrzymom aż do bramy klasztoru. Tu kończy się handel, zaczyna polityka. Sprzedawcę baloników zastępuje pan, który zbiera podpisy od tych, co nie chcą oddawać polskiej ziemi w obce ręce.

Dwa promienie

Dopiero za murem klasztoru politykę wypiera mistyka. Przed obrazem Jezusa Miłosiernego od tygodnia modli się primabalerina z Libanu. Modlą się Polacy, Filipińczycy, Słowacy, Francuzi, Węgrzy i Amerykanie. Modli się milion ludzi rocznie, w samą Niedzielę Miłosierdzia ponad sto tysięcy. Modlą się za sprawą prostej zakonnicy, której osiemdziesiąt razy miał objawić się Zbawiciel, by jej, urodzonej pod Łodzią córce cieśli, Faustynie Kowalskiej przekazać nowe orędzie dla świata, orędzie Boskiego Miłosierdzia (POLITYKA 18/2000).

W Łagiewnikach Faustyna spędziła ostatnie lata życia. W klasztorze pozostał, namalowany zgodnie z objawieniem siostry, obraz Syna Bożego, w rozchylonej na piersiach białej szacie, spod której wypływają dwa promienie: czerwony i biały. O miłosiernym Bogu miał wkrótce usłyszeć – jak zapewniała zakonnica w swoich „Dzienniczkach” – cały świat. I usłyszał, zanim jeszcze beatyfikowano, a w 2000 r. kanonizowano Faustynę. W czasie okupacji niemieckiej do kaplicy, w której modliła się zakonnica, chętnie zaglądał robotnik z sąsiadującej z klasztorem fabryki Solvay. Był to Karol Wojtyła. Już jako głowa Kościoła w 1997 r.

Polityka 20.2002 (2350) z dnia 18.05.2002; Społeczeństwo; s. 80
Reklama