Archiwum Polityki

Przebiegli

Czternastotysięczna armia biegłych rządzi sądami. To ich opinie rozstrzygają o wynikach wielu procesów. W sprawach karnych – dosłownie – potrafią dzielić włos na czworo. Odtwarzają przebieg katastrof drogowych. Ich specjalistyczna wiedza z księgowości pomaga w rozwikłaniu krętych afer finansowych. Ważą przy rozstrzyganiu sporów o ogromne pieniądze, a czasem też na wynikach drobnej, śmiesznej sprawy, która w ogóle nie powinna znaleźć się na wokandzie. Razem z instytucjami naukowymi i prywatnymi firmami, które wyrastają jak grzyby po deszczu wokół sądów – tworzą gigantyczny rynek usług. W zeszłym roku Skarb Państwa, czyli my wszyscy, zapłacił im 100 mln zł, a ponad 70 mln wciąż jest im dłużny. Czy to były dobrze wydane pieniądze?

Kodeks postępowania karnego nie definiuje w sposób ścisły pojęcia biegłego. Mówi jedynie, że zasięga się jego opinii, jeżeli dla wyjaśnienia problemu niezbędne są tak zwane wiadomości specjalne, czyli takie, które przekraczają normalną, ogólnie dostępną przeciętnemu człowiekowi wiedzę z dziedziny sztuki, nauki, techniki czy rzemiosła. Biegłym sądowym powinien być więc ekspert w swojej dziedzinie, ale jednocześnie osoba, która daje rękojmię uczciwości.

Biegli są wpisywani na specjalne listy w sądach okręgowych. W całej Polsce na listach tych figuruje ponad 14 tys. nazwisk. – Wokół działa potężna biurokratyczna machina: ustanawianie, odwoływanie, urzędnicy sądowi, akta biurka, szafy, no i spore pieniądze – mówi sędzia Stanisław Łasocha z Ministerstwa Sprawiedliwości. Jednak sąd i prokuratura nie są zobowiązane do korzystania z biegłych wpisanych na listę i do każdej sprawy mogą powołać biegłego spoza niej. Przepisy pozwalają też zlecać wydanie opinii „instytucji naukowej lub specjalistycznej”. Obok szacownych instytucji – takich jak krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych czy Centralne Laboratorium Kryminalistyczne, katedr kryminalistyki czy medycyny sądowej – działają setki prywatnych firm. Za poważnym szyldem w stylu Centralne Biuro Śladów kryją się specjaliści naciągani. – Firmy tworzone są przez byłych lub czynnych policjantów, rejestrowane na członków ich rodzin, albo przez bezrobotnych, absolwentów prawa, osoby, które nie zdały w szkołach policyjnych egzaminu na technika. Własną działalność podjęli nawet moi byli pracownicy, którzy nie zdali w instytucie wewnętrznego egzaminu na biegłego – mówi dyrektor krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych Aleksander Głazek.

Podstawowy atut takich biegłych i instytucji to szybkość działania.

Polityka 12.2002 (2342) z dnia 23.03.2002; Raport; s. 3
Reklama