Archiwum Polityki

Ptasia gorączka

W dniach, kiedy ptaki budzą raczej niedobre skojarzenia, warto sięgnąć po thriller ornitologiczny brytyjskiego pisarza Martina Daviesa „Ptak z Uliety”. Tytułowego ptaszyska przynajmniej nie trzeba się obawiać, gdyż jego jedyny znany nauce okaz został schwytany i wypchany z górą dwa wieki temu. Od tamtej pory spędzał sen z powiek jedynie ornitologom, takim jak bohater powieści, czterdziestoparoletni John Fitzgerald. Postanawia on odszukać zaginionego ptaka, w czym pomaga mu sympatyczna Szwedka. Ich tropem podąża tajemniczy mister Anderson.

Książka Daviesa jest znakomitym przykładem bezpretensjonalnej prozy rozrywkowej na dobrym poziomie. Autor wymyślił frapującą intrygę i zrobił wszystko, by opowiedzieć ją w sposób budzący ciekawość czytelnika aż do ostatnich stron. Przy okazji zaś popisał się nie tylko wiedzą o rzadkich gatunkach ptaków, lecz także wplótł zręcznie do swej fabuły opartą na faktach opowieść o tajemniczej kochance słynnego przyrodnika Josepha Banksa, uczestnika pierwszej wyprawy kapitana Cooka do Australii i Oceanii. Podobnie jak w ekranizacji „Kochanicy Francuza” Johna Fowlesa, akcja toczy się równolegle w czasach współczesnych i 200 lat temu, i w miarę rozwoju akcji wynika z tego nieskomplikowanego zabiegu coraz więcej zaskakujących niespodzianek. Jeśli ktoś lubi angielskie poczucie humoru, rozwikływanie zagadek sprzed lat i klimat wiktoriańskich powieści, takich jak „Dziwne losy Jane Eyre” czy „Duma i uprzedzenie”, z pewnością nie będzie zawiedziony lekturą tej niegłupiej książki.

Martin Davies, Ptak z Uliety, przeł. Urszula Gardne, Wydawnictwo Książnica, Katowice 2006, s. 340

Polityka 10.2006 (2545) z dnia 11.03.2006; Kultura; s. 64
Reklama