Archiwum Polityki

Piekło to my

Dziesięć lat temu zmarł Krzysztof Kieślowski. To przypadek, ale właśnie na ekrany wchodzi „Piekło” Danisa Tanovica, ostatni film, o którym można powiedzieć, że autor „Dekalogu” miał udział w jego powstawaniu.

Piekło” to druga część trylogii, którą wymyślili Krzysztof Kieślowski i Krzysztof Piesiewicz. Zdążyli napisać scenariusz do „Nieba” (reżyserem filmu był Tom Tykwer), mieli ogólny zarys „Piekła”, do „Czyśćca” jeszcze nie doszli. Piesiewicz postanowił kończyć rozpoczęte dzieło, zapraszając do współpracy Agnieszkę Lipiec-Wróblewską, która w czołówce „Piekła” pojawia się jako konsultantka. Film opowiada przede wszystkim o kobietach, więc Piesiewiczowi potrzebne było inne spojrzenie.

Co wniósł do projektu Kieślowski? Z tego, co wiadomo, zarysował z grubsza scenę, od której zaczyna się cała historia. Jest to wspomnienie z przeszłości: szanowany ojciec rodziny zostaje przyłapany w dwuznacznej (a na pierwszy rzut oka jednoznacznej) sytuacji z niekompletnie ubranym chłopcem. W roli świadka i zarazem oskarżyciela wystąpiła żona. Zostaje oskarżony o pedofilię i skazany. Od tego zaczyna się rodzinna tragedia, której skutki – 20 lat później – zobaczymy na ekranie.

Najpierw jest jednak retrospekcja: sekwencja dynamicznie zmontowanych krótkich scen. Schody, nogi starszej kobiety, nogi dziewczynki, potem wnętrze i gest matki, zakrywającej dziecku oczy. Czy córka zdążyła wcześniej coś zobaczyć? Niewykluczone. Ze wspomnień z przeszłości wyłania się dalszy ciąg zdarzeń – grzeszny ojciec po wyroku, skruszony i gotowy do pokuty, chciał wrócić na łono rodziny, ale żona go odrzuciła. W obecności dzieci dochodzi do wielkiej awantury między małżonkami. W rezultacie on popełnia samobójstwo, ona okaleczona fizycznie i psychicznie trafia do ośrodka opieki, gdzie chowa się w swej samotności, a ze światem, w tym z odwiedzającą ją córką, porozumiewa się za pomocą zdań zapisywanych na kartce.

Co jednak wydarzyło się naprawdę 20 lat temu?

Polityka 10.2006 (2545) z dnia 11.03.2006; Kultura; s. 72
Reklama