Najbardziej aktywny jest Sosnowiec, rodzinne miasto Edwarda Gierka. Jego imieniem nazwano jedno z rond, a rada miejska przyznała byłemu I sekretarzowi KC PZPR honorowe obywatelstwo Sosnowca. Rondo im. Gierka jest też w Piotrkowie Trybunalskim, niedaleko Sieradza powstaje – w czynie społecznym – sala gimnastyczna również imienia Gierka. Nie dość tego. We Włocławku zawiązał się komitet zbierający składki na pomnik Edwarda Gierka. Zapowiadane jest też utworzenie instytutu historycznego imienia... oczywiście Gierka. Nie wiadomo jeszcze czy rektorem i dyrektorem będzie w nim Janusz Rolicki, były redaktor naczelny „Trybuny”, który od lat – od końca lat 80. – ciężko pracuje nad ubrązowieniem postaci byłego I sekretarza. Akcjom i czynom upamiętniającym ojca chętnie patronuje syn Adam Gierek, który w ostatnich wyborach parlamentarnych zdobył 180 tys. głosów (64 proc. wyborców, co stanowi rekord ogólnopolski) i został senatorem. We wszystkich sondażach ludzie oceniają Edwarda Gierka sympatycznie, a o dekadzie lat 70. mówią lepiej niż o Trzeciej Rzeczpospolitej. I właśnie ten autentycznie silny społecznie ruch wsparcia dla inicjatyw, ku czci i dla upamiętnienia, choćby nawet miały one w intencji wyłącznie cele polityczne, nakazuje oceniać pośmiertne życie Gierka w Polsce współczesnej nie w kategoriach folkloru, skansenu czy kabaretu. To nawet nie chodzi o to, że Gierek po latach zdaje się ludziom lepszym władcą niż Gomułka czy Jaruzelski – lepszy, bo mniej groźny, bo bardziej zachodni i przychylniejszy konsumpcji, bo tyle ludziom dał i tyle pobudował; tę litanię dobrze już znamy. Wszelkie argumenty o zadłużeniu Polski, o gigantycznym marnotrawstwie, o potwornej amatorszczyźnie w zarządzaniu, o wielu innych kosztownych błędach, zaniechaniach i woluntarystycznych decyzjach Gierka i jego ekipy znajdują dzisiaj łatwe i, niestety, coraz łatwiejsze – bo trafiające powszechnie do świadomości – odpowiedzi.