Archiwum Polityki

Liście na biuście

Obrona praw zwierząt, wegetarianizm i działanie na rzecz ochrony środowiska to coraz ważniejszy element publicznego wizerunku gwiazd show-biznesu.

Skala zjawiska jest zdumiewająca: top modelki deklarują, że nigdy nie założą futra, aktorzy przygarniają bezdomne psy i koty, piosenkarze gremialnie uczestniczą w wielkich imprezach nagłaśniających problem globalnego ocieplenia. W latach 80. świat podziwiał Boba Geldofa za pomysł zorganizowania Live Aid – megakoncertów, z których dochód przeznaczono na głodujących w Etiopii. W tej dekadzie największym echem odbiła się inicjatywa Live Earth, serii koncertów na siedmiu kontynentach z udziałem 150 wykonawców, zorganizowanych po to, by uzmysłowić światu zagrożenie wynikające z nadmiernej emisji dwutlenku węgla. Wcześniej tylko nieliczni – jak Sting walczący o ochronę lasów tropikalnych czy Morrisey, współzałożyciel słynnego zespołu The Smiths – zaprzątali sobie głowę podobnymi sprawami. Dziś, odwrotnie, do dobrego tonu należy manifestowanie proekologicznych poglądów i współdziałanie z organizacjami ekologicznymi i walczącymi o prawa zwierząt.

Top moda

Jedną z największych międzynarodowych organizacji tego typu jest PETA (People for the Ethical Treatment of Animals – Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt). Założona w 1980 r. w USA przez kilku radykalnych aktywistów działała początkowo poprzez doraźne akcje w rodzaju uwalniania zwierząt z laboratoriów firm kosmetycznych czy ratowania koni przeznaczonych na rzeź, co odbywało się często partyzanckimi metodami i spotykało się z zarzutami o ekoterroryzm. Ten romantyczno-kontrkulturowy etap działalności PETA ma dawno za sobą. Dziś, wedle własnych szacunków, liczy 2 mln członków i sympatyków na całym świecie i – podobnie jak Greenpeace – wielką wagę przywiązuje do profesjonalnego marketingu.

Polityka 11.2009 (2696) z dnia 14.03.2009; Kultura; s. 70
Reklama