Archiwum Polityki

Świecący królik

Rozmowa z Eduardo Kacem, amerykańskim artystą, pionierem bioartu, o melanżu sztuki, techniki i biologii

Edwin Bendyk: – Jednym z najgłośniejszych pańskich przedsięwzięć jest projekt GFP Bunny. Świat obiegły zdjęcia białego królika, który po oświetleniu ultrafioletem zmieniał kolor na zielony. To efekt modyfikacji genetycznej, polegającej na wprowadzeniu do genomu zwierzęcia materiału genetycznego z meduzy, odpowiedzialnego za syntezę świecącego białka. Czy artysta ma prawo do takich ingerencji w życie?

Eduardo Kac: – Czy słyszał pan o kleju króliczym? Przez setki lat malarze używali go do gruntowania płócien, na których tworzyli dzieła. Klej ten uzyskuje się ze skór królików. Miliony zwierząt musiały zginąć, by dostarczyć surowca, dzięki któremu możemy oglądać dziś obrazy Rembrandta, Cézane'a, Picassa. Ja w swoim projekcie nie zabijam, tylko daję życie. GFP Bunny powstał w wyniku użycia standardowej procedury, stosowanej powszechnie w laboratoriach biologicznych. Dlaczego więc to, co ja zrobiłem, ma wywoływać większe wątpliwości etyczne niż trwająca od wieków praktyka mordowania zwierząt po to m.in., byśmy mogli zachwycać się dziełami sztuki wiszącymi w muzeach i galeriach?

Skąd w takim razie pomysł na GFP Bunny?

To nie jest mój pierwszy ani ostatni projekt transgeniczny. Wynika z poszukiwań artystycznych, jakie prowadzę od 25 lat. Pod koniec lat 90. ubiegłego wieku doprowadziły one do zaangażowania się w nową dziedzinę sztuki, bioart. W wyniku tych poszukiwań doszedłem do wniosku, że obowiązujące w kulturze tradycyjne rozróżnienie pomiędzy czymś, co nazywaliśmy życiem, i czymś, co nosi miano technologii, nie ma już sensu.

W projekcie Genesis zakodowałem fragment Biblii, wykorzystując język DNA, następnie zsyntetyzowałem rzeczywiście istniejące fragmenty DNA zawierające biblijny przekaz.

Polityka 11.2009 (2696) z dnia 14.03.2009; Nauka; s. 81
Reklama