Archiwum Polityki

Struktura stolika

Rozmowa z Marcinem Horeckim, jednym z najlepszych polskich graczy w pokera

Sławomir Mizerski: – Kilka miesięcy temu był pan trzeci w turnieju Poker Stars European Poker Tour w Londynie, zgarniając 300 tys. funtów. Dziś jest pan w hotelowym kasynie na turnieju z wpisowym 100 zł? Tak wygląda zwykły dzień pokerzysty?

Marcin Horecki: – Dzień pokerzysty zależy od tego, na jakich gra stawkach. Ja startuję przede wszystkim w dużych światowych turniejach z wpisowym 5–10 tys. dol., w których 80 proc. uczestników to zawodowcy. Tam się gra o wysokie nagrody pieniężne.

A dzisiaj?

Będzie 60 graczy po 100 zł, czyli pula nagród wyniesie 6 tys., a zwycięzca zgarnie 2 tys. Taka zabawa.

Jacy ludzie grają w pokerowych turniejach?

Dawniej poker był uznawany za grę dość szemraną. Ale to się zmieniło, dziś grają głównie kulturalni, młodzi, dobrze wykształceni ludzie, np. studenci matematyki...

Lub analitycy finansowi, tacy jak pan?

Też. Po prostu ludzie o ścisłych umysłach, którzy chcą się sprawdzić.

Rozumiem, że szemrane pokery dobierane odbywają się gdzie indziej?

One się już raczej nie odbywają. Poker, w którym dobiera się karty, to zwykły hazard, bo ilość dostępnych graczowi informacji w takim pokerze jest malutka. On widzi swoje karty, widzi, ile kart zmienili rywale, plus to, jak zagrywają pieniędzmi. Nic więcej. Natomiast w Texas Holdem – pokerze, w który my gramy – gracz widzi swoje dwie karty, kolejnych pięć leży odkrytych na stole, no i jest kilka rund licytacji. To przynosi o wiele więcej informacji, w związku z czym balans pomiędzy informacjami dostępnymi a niedostępnymi kształtuje się tak, że na dłuższą metę zawsze decydują umiejętności gracza.

W teksańskim pokerze znacznie więcej widać, ale wydaje się, że o sukcesie wciąż decyduje szczęście.

Polityka 11.2009 (2696) z dnia 14.03.2009; Ludzie i obyczaje; s. 98
Reklama