Sprawa honorowego obywatela Gdańska Güntera Grassa znów wywołała dyskusję, czy powinno się pozbawiać tytułów honorowych obywateli osoby, które niechlubnie zapisały się w historii: hitlerowskich zbrodniarzy, żołnierzy Armii Czerwonej, tzw. utrwalaczy władzy ludowej, czy też tych – dziś to najnowsza kategoria – którzy okazali się tajnymi współpracownikami SB, jak ks. Michał Czajkowski, honorowy obywatel miasta Świdwina.
Najprościej wygląda sprawa z honorowymi obywatelami miast leżących przed 1945 r. na terytorium III Rzeszy i Wolnego Miasta Gdańska, z których większość (m.in. Wrocław, Opole, Szczecin, Gdańsk) honorowe tytuły przyznało Hitlerowi i jego najbliższym pretorianom. Nie jest to więc nasza polska, a niemiecka historia. Największym hitlerowskim zbrodniarzom honorowe prawa odebrano mocą powojennych wyroków i przepisów, m.in. dekretu z 1945 r. o utworzeniu województwa gdańskiego, gdzie mowa o tym, że na terenie byłego Wolnego Miasta Gdańska „tracą moc wszystkie przepisy dotychczas obowiązującego ustawodawstwa”.
Decyzje o odbieraniu honorowych tytułów przyznawanych już po wojnie podejmują radni, a ich uchwały w dużym stopniu zależą od politycznego składu rady. Radni z Krakowa już w 1992 r. tytułów pozbawili m.in. premiera Józefa Cyrankiewicza, marszałka Michała Rolę-Żymierskiego, marszałka ZSRR Iwana Koniewa, prezydenta Czechosłowacji Ludwika Swobodę i przewodniczącego Rady Państwa Henryka Jabłońskiego. W 2004 r. radni z Gdyni z listy honorowych obywateli usunęli marszałka Konstantego Rokossowskiego, działacza państwowego Kazimierza Rusinka i dwóch wysokich oficerów radzieckich. W czerwcu br. tytuł honorowego obywatela Włocławka odebrano Roli-Żymierskiemu. I na tym pewnie nie koniec, zważywszy, że honorowymi tytułami po wojnie nagrodzono wielu Rosjan: wojskowych, premiera Nikitę Chruszczowa czy kosmonautę Piotra Klimiuka oraz wielu partyjnych działaczy, m.