Adam Krzemiński: – Jest pani przy niemieckim rządzie federalnym tzw. koordynatorem stosunków polsko-niemieckich. Jak je poprawić? Wciąż są w dołku...
Gesine Schwan: – Nie wydaje mi się. Kuleją kontakty na najwyższym szczeblu, media mówią wręcz o kryzysie naszych wzajemnych kontaktów. W Polsce w związku z działalnością Eriki Steinbach wróciły dawne stereotypy. Ale rzeczywistość jest na szczęście bogatsza. Badania opinii niezmiennie wykazują, że w Polsce sympatie do Niemców i Niemiec rosną. Również w Niemczech rośnie sympatia do Polaków, choć szkoda, że tak powoli... W ramach właśnie zakończonego Roku Polsko-Niemieckiego odbyło się 2 tys. wspólnych imprez. Mamy 600 partnerstw miast, doskonałą współpracę gospodarczą, Polska jest dla Niemców bardzo atrakcyjna turystycznie. Nawet środowiska wypędzonych – jak choćby gdańscy katolicy z Forum św. Wojciecha – utrzymują zażyłe kontakty z polskimi gdańszczanami. W wielu miejscowościach Niemcy i Polacy razem pielęgnują wspólną już historię lokalną, porządkują cmentarze, odnawiają zabytki, upamiętniają – jak w Tolkmicku – ofiary ucieczki w 1945 r.
Jakie sygnały wysłali bracia Kaczyńscy w ciągu ostatnich miesięcy do Niemiec: że chcą wojny czy pokoju? Co dominuje: berlińskie zapewnienia nowego prezydenta RP, że nasze stosunki będą „kwitły”, czy „wojna o satyrę” i odmowa spotkań, obrażanie się i odwoływanie do „dziedzicznej wrogości”?
Nie bardzo wiadomo. Ponieważ Warszawa nie bardzo reaguje na niemieckie sygnały na rzecz kooperacji i rozwiązania najbardziej palących problemów, jak Centrum przeciwko Wypędzeniom, ożywienie Trójkąta Weimarskiego czy włączenie Polski do gazociągu bałtyckiego. A jeśli reaguje, to sprzecznie: co innego mówi Lech, a co innego Jarosław Kaczyński, który zdaje się starannie pielęgnować swój wizerunek polityka antyniemieckiego.