Archiwum Polityki

Sztuka treski i plerezki

Ludzie zawsze przywiązywali szczególną uwagę do tego, co dzieje się na ich głowach. Włosy, jak żaden inny element wizerunku, były przedmiotem grupowych nakazów, zakazów, obyczajowych, kulturowych, a nawet religijnych reguł.

Przez stulecia ludzie wyczyniali ze swymi włosami wszelakie brewerie: prostowali, skręcali i falowali, ścinali, zapuszczali i cieniowali, tapirowali, zaplatali, farbowali i ozdabiali, wstydliwie ukrywali pod nakryciami głowy lub – wręcz przeciwnie – demonstracyjnie eksponowali. Nacierali pomadami, brylantyną, żelem, skrapiali, pudrowali, zastępowali perukami itd. To, co w jednej kulturze uchodziło za zdobiące i szczycące, w innej uważano za hańbiące; to, co jeden naród traktował jako wyraz skromności, w innym okazywało się symbolem rozwiązłości.

Peruk czar

Budujący przykład higienicznej staranności płynie z zamierzchłej przeszłości. Otóż w starożytnym Egipcie, w trosce o czystość i wygodę, kobiety powszechnie goliły głowy na łyso. Włosy zastępowano perukami. Nie były to byle jakie protezy, ale dość skomplikowane konstrukcje z licznymi otworkami i klapkami otwieranymi za pomocą systemu sznureczków. Dzięki temu zapewniano dopływ świeżego powietrza do skóry.

Trzeba przyznać, że instytucja peruki przyjęła się powszechnie. W skrajnych, drastycznych przypadkach robiono je ze skalpów wrogów. Bardziej cywilizowane narody wykorzystywały w tym celu ścięte włosy niewolników, a właściwie niewolnic. W starożytnym Rzymie szczególnym powodzeniem cieszyły się blond warkocze germańskich dziewczyn. Z czasem jednak higieniczna funkcja peruk poszła w zapomnienie, a one same stały się symbolem brudu, smrodu i robactwa. Szczególnie w okresie rokoka, gdy niemal całkowicie zakryły naturalne włosy, stając się coraz bardziej dziwacznym, używanym non stop, nakryciem głowy.

Na zorganizowanej wiosną 2006 r. w bolońskim Museo Civico wystawie „Un diavolo per capello” pokazano m.

Polityka 35.2006 (2569) z dnia 02.09.2006; Społeczeństwo; s. 96
Reklama