Archiwum Polityki

Związek nasz bratni

Związkowcy Solidarności różnych szczebli ślą pisma do premiera, prezydenta i ministrów wskazując,kto im podpadł i trzeba go odwołać. Zwykle z powodzeniem. W wielu dużych firmach związek próbuje przejmować władzę.

Od kilku dni stocznie Gdynia i Gdańsk mają nowych szefów. Wybrane niedawno rady nadzorcze oddelegowały do kierowania spółkami swoich przedstawicieli. W Gdyni obowiązki prezesa wykonuje Kazimierz Smoliński, a w Gdańsku Andrzej Jaworski. Obaj po nominacji natychmiast ruszyli do Torunia, żeby zdać relacje na antenie TV Trwam i Radia Maryja. Ojciec dyrektor jest żywo zainteresowany losem Stoczni Gdańskiej.

Obaj nominaci są członkami władz pomorskiego PiS, więc teoretycznie nie powinni zasiadać we władzach spółek Skarbu Państwa. Ministerstwo Skarbu ma zakaz powierzania stanowisk w zarządach i radach nadzorczych funkcjonariuszom partyjnym. Widocznie jednak uznano, że sytuacja jest szczególna, i odstąpiono od reguły. Obu polityków czeka bowiem nader polityczne zadanie: chodzi o doprowadzenie do rozdziału obu stoczni, dziś związanych ze sobą w strukturach Grupy Stoczni Gdynia. Drugim zadaniem ma być wyprowadzenie Gdyni z Korporacji Polskie Stocznie, należącej do państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu. Słowem, chodzi o rozprucie szwów, którymi w ostatnich latach starano się cerować sypiącą się polską branżę stoczniową.

Rozwód prezydencki

Robota to niełatwa, zważywszy na trudną sytuację ekonomiczną obu spółek i skomplikowane powiązania własnościowe. Co dziwniejsze, nie pasuje do strategii rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Zakłada ona przecież łączenie państwowych firm w większe grupy, a nie rozkładanie istniejących na czynniki pierwsze. Rozdział Gdańska i Gdyni nie jest jednak pomysłem gospodarczym premiera, ale Solidarności stoczniowców. Związek zabiega o to od dawna, prezentując dość rzadki w tym środowisku pogląd, że lepszą przyszłość obu spółkom mogą zapewnić prywatni inwestorzy, a nie państwowy właściciel. W czasie kampanii wyborczej Lech Kaczyński obiecał, że po wygranych wyborach doprowadzi do realizacji ich postulatów, a oni, że poprą jego kandydaturę.

Polityka 11.2006 (2546) z dnia 18.03.2006; Gospodarka; s. 44
Reklama