Archiwum Polityki

Rzecznik w grzechu poczęty

Sejm przez kilka tygodni nie tyle wybierał rzecznika praw dziecka, ile realizował pakt stabilizacyjny, wykonywał roszady i zawierał układy. I dlatego znów nie wybrał, choć miał do wyboru już siedem, i to w większości wcale nie najgorszych, kandydatek.

Jeszcze w czwartek, 9 marca, Olga Johann, psycholożka, wydawała się niemal pewną kandydatką do urzędu. Choć pod koniec lutego nie śniło się jej żadne kandydowanie. Z propozycją zadzwonili z PiS w ostatni wtorek lutego, prosili zdeklarować się na wieczór, w ostateczności na rano. Datę wyborów też wyznaczono w pośpiechu: na najbliższym posiedzeniu Sejmu, w piątek 10 marca. Dzień po konwencie, na którym PiS, LPR i Samoobrona miały rozmawiać o tym, co dalej w sprawie paktu i dalszej współpracy. I co dalej z rzecznikiem praw dziecka. Bez głosów którejś z partii PiS nie przeforsowałoby swojej kandydatki. Za to gdyby Samoobrona lub LPR i jeszcze jakaś partia poparły kandydatkę PO, to moglibyśmy mieć rzeczniczkę elektkę. Inna rzecz, czy mającą szansę na uzyskanie akceptacji Senatu.

Tuż przed głosowaniem wciśnięto jeszcze jeden punkt. Formalność, jak się wydawało. Obowiązkowe przesłuchanie przez opiniującą kandydatki komisję do spraw rodziny i praw kobiet. Posłowie PiS wzięli się na sposób. Tak długo zadawali pytania, że nie udało się im skończyć posiedzenia w ciągu zaplanowanej godziny. Ogłosili przerwę w opiniowaniu. Do czasu zakończenia głosowania, które nie mogło się odbyć ze względu na brak opinii...

One

Kadencja poprzedniego rzecznika praw dziecka Pawła Jarosa skończyła się 16 lutego 2006 r. Sejm powinien był możliwie szybko wybrać jego następcę. Zeszło na tym już kilka tygodni.

Wśród siedmiu przedstawionych Sejmowi kandydatek przewinęły się osoby o różnych doświadczeniach, wykształceniu i koncepcjach urzędu: prawniczka, matka niepełnosprawnego dziecka z zacięciem społecznikowskim, ekonomistka oraz specjalistka od naturalnych metod planowania rodziny i była spikerka Radia Maryja w jednej osobie.

Jedna z nich, prawniczka Anna Leśnodorska, być może jeszcze zaistnieje w życiu publicznym.

Polityka 11.2006 (2546) z dnia 18.03.2006; Społeczeństwo; s. 98
Reklama