Wkraju monologistów, snujących swe monologi dłuższe niż kadencja, Hanka Bielicka pamiętała o tym, o czym oni nie pamiętają: monolog musi być dialogiem ze słuchaczami. Bez szacunku dla słuchaczy, choćby byli zapyziali, mało lotni, przywaleni codziennością, nie ma mowy, by cokolwiek do nich dotarło, ożywiło szamoczącą się w skołatanej głowie szarą komórkę. Szacunek dla słuchaczy to spełnianie oczekiwań. Przyjazd do nich nawet wówczas, gdy wielu młodszych artystów odwołałoby występ.
Polityka
11.2006
(2546) z dnia 18.03.2006;
Groński;
s. 110