Archiwum Polityki

Czy palma jest polityczna?

Widmo krąży nad polską sztuką, widmo lewicowości. Tak przynajmniej wynika z lektury gazet uznawanych za prawicowe. Z kolei organy lewicowe ostrzegają przed inwazją dzieł o wymowie prawicowej. Jedno jest pewne: artyści po latach emigracji wewnętrznej ponownie angażują się w politykę.

Kiedy powstawały zręby III RP, inteligencja twórcza nie stała z boku. Artyści, czując się odpowiedzialnymi mieszkańcami nowego, własnego domu (jak w popularnej rymowance Ernesta Brylla), zwracali się wprost do ludu, niosąc mu dobrą nowinę. Bez najmniejszych moralnych oporów angażowali się w kampanie wyborcze, a nawet sami dawali się wybierać, oczywiście pro publico bono. Euforia minęła szybko: okazało się bowiem, że nowa klasa polityczna nie ma dla artystów szczególnej atencji. Artysta zrobił swoje, artysta może odejść. Dla niektórych twórców było to przeżyciem bolesnym, z którego długo potem nie mogli się otrząsnąć. Pewne urazy pozostały pewnie do dziś.

Dlatego przez dłuższy czas ludzie kultury pozostawali w bezpiecznym dystansie wobec grup rządzących. Obojętność ta przeszła następnie w rodzaj pobłażania: niech się bawią we własnym gronie w uprawianie polityki, byleby nam dali spokój. Najwidoczniej ostatnio artyści poczuli, że ktoś im spokój zakłóca, skoro postanowili przemówić. Znowu zaznaczają swą obecność w sporach publicznych, lecz tym razem nie przemawiają jednym głosem: jedni opowiadają się za obecnym porządkiem, inni przeciw niemu.

Podczas niedawnego spotkania w obronie zagrożonych standardów demokracji, zorganizowanego na Uniwersytecie Warszawskim, rzucały się w oczy twarze prominentnych reprezentantów środowisk twórczych. Kamery wychwyciły natychmiast Andrzeja Wajdę i Daniela Olbrychskiego. W późniejszych debatach telewizyjnych idei, której służyło zgromadzenie w UW, dzielnie bronił reżyser Kazimierz Kutz oraz piosenkarz rockowy Zbigniew Hołdys, któremu (w programie „Warto rozmawiać”) poseł Jacek Kurski próbował bez powodzenia wytłumaczyć, że najwyraźniej nie miał pojęcia, w jakim towarzystwie się znalazł.

Upowszechnia się całkiem nowy zwyczaj – mianowicie artysta przedstawia swe poglądy polityczne, nie nawiązując przy tym nawet słowem do uprawianej przez siebie sztuki.

Polityka 22.2007 (2606) z dnia 02.06.2007; Kultura; s. 70
Reklama