Nieraz narzekaliśmy, że w natłoku restauracji orientalnych, śródziemnomorskich i zaoceanicznych zginęła nam gdzieś kuchnia polska. Na szczęście nie tylko my odczuwaliśmy tęsknotę za klasycznymi polskimi daniami. Oto w zamku w Baranowie Sandomierskim zorganizowano (po raz pierwszy, lecz podobno nie ostatni) konkurs polskiej kuchni dworskiej. Startowali w nim kucharze z dziewięciu restauracji zlokalizowanych w dawnych zamkach polskich.
Była to impreza nad wyraz udana. Wszyscy, i jurorzy, i goście, przyznali, iż zupy, ryby, drób dziki oraz domowy, wędliny, a także ciasta robione według starych dworskich receptur są wprost doskonałe. Postanowiliśmy więc na użytek tej rubryki poszukać polskiej kuchni w Warszawie. Pierwsze tropy zawiodły nas do dwóch restauracyjek partyjnych: Samoobrony (w Czosnowie k. Łomianek) i SLD (w gmachu przy ul. Rozbrat). I to już nie była taka wielka frajda.
Polityka
19.2002
(2349) z dnia 11.05.2002;
Za stołem;
s. 88