Grażyna Kulczyk podkreślała latami, jak odmienny od mężowskiego jest świat, w którym żyje. Poznański, a nie warszawski. Zaprzątnięty codziennością, dziećmi i dobroczynnością. Sama jednak nigdy nie była przekonująco zwyczajna jako żona najbogatszego Polaka i – formalnie – właścicielka imperium.
Imperium właśnie zatrzęsło się w posadach. Z dnia na dzień znikli przyjaciele z bankietów. Znajomi odżegnują się od tej znajomości, ich telefony mają awarie, a terminarze się przepełniły. Szef marketingu jednej z większych spółek holdingu, dotychczas przyjaciel, porozmawiałby o pani Kulczyk, gdyby nie to, że biegnie na samolot i nie wie, kiedy wróci. Dominikanie nic nie mają do powiedzenia, choć Kulczykowie są głównymi sponsorami modlitewnych spotkań młodych na Polach Lednickich.
Polityka
47.2004
(2479) z dnia 20.11.2004;
Społeczeństwo;
s. 102