Spora część firm ceny aut ustala w dewizach i w chwili zawarcia transakcji przelicza je po kursie dnia. Spadek kursu złotego spowodował więc, że salony samochodowe opustoszały. Ci, którzy auta zamówili, a jeszcze nie odebrali, nerwowo przeliczają pieniądze, zastanawiając się, czy aby starczy im przy kasie.
Najpopularniejszą walutą są niemieckie marki. Stosują je nie tylko importerzy aut niemieckich, ale również inne firmy, np. francuski Renault czy japoński Nissan. Pozostali trzymają się swoich walut narodowych - franków, funtów, dolarów itd. Jednak rynkowa czołówka - Fiat, Daewoo, Opel, Skoda i od niedawna Ford - posługuje się złotymi.
Do chwili nadejścia rosyjskiego kryzysu sytuacja wszystkich grup była podobna. Złotówka była stabilna i zamawiając auto łatwo było przewidzieć, jaką cenę przyjdzie nam zapłacić, nawet wówczas, gdy sprzedawca zastrzegał, że transakcja zostanie obliczona po kursie dnia. Jeśli ktoś miał szczęście, mógł nawet zaoszczędzić nieco grosza, ponieważ dolar często tracił do naszej waluty. I nagle pozycja złotówki z dnia na dzień zaczęła słabnąć. Jeśli w pierwszych dniach sierpnia dolar był wart 3,43 zł, to koło dwudziestego osiągnął już poziom 3,6, a kilka dni później blisko 3,8 zł. W efekcie samochody w salonach importerów dewizowych zdrożały od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
- Sprzedaż spadła około 20 proc. - mówi pracownica firmy Kulczyk Tradex, importera Volkswagenów, Audi i Porsche, wzdychając: - Pocieszamy się, że może to jednak jeszcze skutek wakacji.
Tymczasem klienci zaczęli się przenosić do firm złotówkowych. Tu nikt się nie spieszy z podwyżkami. Nerwy puściły tylko Fordowi, który nie wytrzymał i podniósł ceny ok. 3,5 proc. Dwaj główni rywale, Daewoo i Fiat, patrzą sobie na ręce i cen jak na razie nie ruszają. Włosi nawet przygotowali na najbliższe tygodnie kolejną akcję promocyjną obniżając ceny. Auta Fiata do końca września będą tańsze od 1,5 tys. zł w przypadku Cinquecento, do 4 tys. dla Fiata Marea.
- Zbyt wiele jest do stracenia, by pochopnie zmieniać ceny, dlatego wszyscy czekają - tłumaczy strategię rynkowej czołówki analityk rynku samochodowego Wojciech Drzewiecki z firmy Samar.