W trzecim roku Wielkiej Wojny, której nikt jeszcze nie nazywał Pierwszą Wojną Światową – Włochy, Austro-Węgry i Rosja zdążały na wyścigi ku kompletnemu załamaniu się. To, że Rosja w marcu 1917 r. wyścig ten wygrała, znakomity brytyjski historyk Paul Kennedy tłumaczy tym, że od początku wojny miała przeciw sobie dużo sprawniejszą armię niemiecką i że w praktyce zdana była jedynie na siebie. Włochy ratowali alianci, armię austro-węgierską – Niemcy, Rosja na realną pomoc liczyć nie mogła. Równocześnie była państwem cywilizacyjnie zacofanym i fatalnie rządzonym. I nie chodzi już nawet o przerażającą korupcję paraliżującą funkcjonowanie państwa, ale całą jego zhierarchizowaną strukturę, na czele której stał nieudolny Mikołaj II. Rosja miała w swej historii wielkich carów, ale pech jej polegał na tym, że w latach decydujących o jej istnieniu w nowoczesnym świecie rządy sprawował, by użyć określeń profesora Janusza Pajewskiego, autora syntezy dziejów najnowszych powszechnych, „człowiek słaby, o inteligencji ograniczonej”, a w dodatku uparty. Był pod znacznym wpływem carycy Aleksandry Fiodorowny, urodzonej jako księżniczka Alix Viktoria von Hessen und Rhein, przez poddanych nielubianej jako Niemka. W tym wypadku była to zresztą opinia krzywdząca, bo ta wnuczka królowej Wiktorii czuła się Angielką. Po dziesięciu latach małżeństwa urodziła następcę tronu, Aleksego – niestety, jak się okazało, chorego na nieuleczalną wówczas chorobę krwi – hemofilię. Obniżona krzepliwość krwi powodowała, że niewielkie nawet skaleczenie mogło spowodować groźny dla życia krwotok.
Choroba Aleksego była dla rodziny carskiej – powiada cytowany już Janusz Pajewski – sprawą najważniejszą. Miała wielki wpływ na carycę. „Umysł Aleksandry Fiodorowny, jej charakter, całą jej osobowość podkopała choroba ciężka, nieuleczalna – histeria.