W siedzibie „Polityki” odbyła się trudna do określenia pod względem charakteru uroczystość związana z przejściem Andrzeja Krzysztofa Wróblewskiego na emeryturę. Nie było to pożegnanie, bo nikt w redakcji ani też z pewnością nikt wśród czytelników nie ma najmniejszej ochoty żegnać się z AKW.
Były rzecz jasna podziękowania, które się słusznie należą jednemu z najlepszych polskich dziennikarzy i człowiekowi związanemu z „Polityką” od 1959 r., z krótką przerwą na mroczne lata stanu wojennego. Andrzej nadal będzie w „Polityce” bywał i będzie do niej pisywał, inaczej się nie da. Na pewno więc nadarzą się kolejne okazje do podziękowań, zawsze związane z tym samym kłopotem, bo AKW przy wszystkich swoich talentach jest człowiekiem nieprzyzwoicie skromnym, a zarazem obdarzonym kolosalnym poczuciem humoru, nie sposób więc przewidzieć, jak zareaguje na związane z nim celebracje.