Archiwum Polityki

Polska wyschła na wiór

W polskich lasach – mimo przelotnych deszczy i burz – jest tak sucho, że wystarczy jeden niedopałek, aby wybuchł największy pożar w dziejach. Najgroźniejsza sytuacja panuje w Puszczy Piskiej, gdzie drzewa powalone huraganem kilka tygodni temu leżą jak na stosie gotowym do podpalenia.

Lasy żółkną. Wysuszona na wiór ściółka, wyschnięte krzaczki jagód, igły na sosnach z zielonego przechodzą w kolor złoty. – Ściółka ma 6 proc. wilgotności, kartka papieru jest wilgotniejsza – mówi leśnik Piotr Czyżyk, szef Nadleśnictwa Maskulińskie w Rucianem-Nidzie. Aby wilgotność ściółki leśnej spadła do II stopnia zagrożenia, z katastrofalnego do dużego (21–40 proc. zawilgocenia), deszcz musiałby padać nieprzerwanie przynajmniej przez trzy dni.

Czyżyk sąsiaduje z Nadleśnictwem Pisz, gdzie w lipcu szalała trąba powietrzna. – Myśmy wtedy ocaleli, to był cud Boski. Może dlatego, że tuż przed kataklizmem przekazaliśmy w imieniu leśników i myśliwych dzwon dla naszego kościoła? – zastanawia się nadleśniczy. Liczy, że opatrzność nadal będzie chronić lasy, którymi zarządza. Tak naprawdę bowiem nawet pełna gotowość ludzi i sprzętu nie zda się na wiele, kiedy zaatakuje ogień. Najpierw zajmie się ściółka, potem drzewa i nawet mały wiaterek przeniesie płomienie na korony drzew, a wtedy już nie będzie zmiłowania.

Pożar z miłości

– Obowiązuje u nas wprowadzony przez wojewodę całkowity zakaz wstępu do lasu, ale to trochę fikcja – wyjaśnia Piotr Czyżyk. – Las tu jest wszędzie, rejon turystyczny, ludzie siedzą w leśnych ośrodkach wczasowych, na kempingach, do brzegów przybija 15 tys. jachtów żeglujących po jeziorach. Każdy turysta to z jednej strony zagrożenie pożarowe, ale z drugiej jego spostrzegawczość może być ratunkiem dla lasu.

W tym roku paliło się już kilka razy, pożary zlokalizowano dzięki informacjom od turystów. Nadleśniczy Czyżyk zza kierownicy terenowego auta pokazuje miejsca pożarów. Tuż pod Karwicą ogień pojawił się w połowie sierpnia. – Jakiś kretyn – nadleśniczy nie ukrywa złości – rozpalił sobie ognisko, płomień skoczył na drzewa, spaliła się ściółka na 45 arach.

Polityka 36.2002 (2366) z dnia 07.09.2002; Społeczeństwo; s. 82
Reklama