Archiwum Polityki

Gorycz zwycięstwa

Poniekąd oswoiliśmy już raka. W społecznym odbiorze staje się jedną z wielu przewlekłych chorób, a nie potwornym wyrokiem, karą, stygmatem. Coraz więcej osób żyje pokonawszy chorobę nowotworową, choć w wielu jej odmianach nigdy nie można mieć pewności, że to zwycięstwo na zawsze. I z tym trzeba nauczyć się żyć.
Polityka

Ich twarze powinny być uśmiechnięte. A są najczęściej przygnębione, wystraszone, napięte. W dusznym korytarzu, wyłożonym brązową boazerią, wszyscy trwają w permanentnym oczekiwaniu. Kolejka do rejestracji, kolejka na badania krwi, kolejka do mammografii, wreszcie długie rzędy zajętych krzeseł przed gabinetami lekarzy. Nie widać ani nie słychać tryumfu radości. A przecież jest się z czego cieszyć: ci ludzie pokonali raka! Przyszli tu tylko po to, by upewnić się, że nie wrócił.

1 Nie martw się na zapas

Chorować też trzeba się nauczyć – mówi Anna Mazurkiewicz, dziennikarka i autorka powieści o chorowaniu na raka „Jak uszczypnie będzie znak”, w której opisała własną historię zmagań z nowotworem piersi. – Pierwsza myśl po diagnozie? Umrę za chwilę, jutro, za tydzień. Widziałam się na katafalku. A przecież nowotwór to choroba przewlekła. To wyzwanie, niekoniecznie walka ze śmiercią.

Wyzwanie nie do końca przez wszystkich uświadomione. Nie zawsze przez samych pacjentów, rzadko przez lekarzy, prawie nigdy – przez rodziny i krąg przyjaciół chorych. Bożena Winch, która jest psychoterapeutką, ale też przyjaciółką Anny, i musiała osobiście zmierzyć się z jej chorobą, ujmuje rzecz po marynarsku: – Moment rozpoznania raka to jakby sztorm, w którym wszyscy rzucają się do pomocy, by łódź nie zatonęła. Ręce na pokład i każdy spieszy na ratunek. Gdy alarm minie, pacjent zostaje sam. Inni cieszą się, że żyje, a on przecież nadal potrzebuje wsparcia, bo zostaje jak samotna łajba znów na środku oceanu.

I nigdy nie jest tak, że toń wody na zawsze pozostaje spokojna. W najmniej spodziewanym momencie może przyjść załamanie pogody, niewielki wiaterek przerodzi się w nawałnicę, która z dziką mocą uderzy w dziób łodzi.

Polityka 13.2007 (2598) z dnia 31.03.2007; Raport; s. 4
Reklama