Poniekąd oswoiliśmy już raka. W społecznym odbiorze staje się jedną z wielu przewlekłych chorób, a nie potwornym wyrokiem, karą, stygmatem. Coraz więcej osób żyje pokonawszy chorobę nowotworową, choć w wielu jej odmianach nigdy nie można mieć pewności, że to zwycięstwo na zawsze. I z tym trzeba nauczyć się żyć.
Ich twarze powinny być uśmiechnięte. A są najczęściej przygnębione, wystraszone, napięte. W dusznym korytarzu, wyłożonym brązową boazerią, wszyscy trwają w permanentnym oczekiwaniu. Kolejka do rejestracji, kolejka na badania krwi, kolejka do mammografii, wreszcie długie rzędy zajętych krzeseł przed gabinetami lekarzy. Nie widać ani nie słychać tryumfu radości. A przecież jest się z czego cieszyć: ci ludzie pokonali raka! Przyszli tu tylko po to, by upewnić się, że nie wrócił.
Polityka
13.2007
(2598) z dnia 31.03.2007;
Raport;
s. 4