Archiwum Polityki

Życie w kadrach

Tomasz Gudzowaty jest etatowym laureatem konkursu World Press Photo. Sam nazywa siebie „człowiekiem, który odkrywa świat przez tworzenie fotografii”. Kiedy ma się znanego ojca biznesmena i własny majątek oceniany na 1,5 mld zł, łatwiej o takie odkrycia. Zdjęcia robią się same – komentuje złośliwie środowisko.

Nowoczesny biurowiec zajmowany przez firmy Tomasza Gudzowatego przy ul. Książęcej w Warszawie mógłby służyć za ilustrację słowa „sukces”. Prezentuje się optymistycznie, nowocześnie i lekko. Za oszklonym wejściem gości czeka kontrola, do przejścia między pomieszczeniami niezbędna jest karta chipowa. Wystrój wnętrz minimalistyczny, trochę industrialny.

Przy Książęcej miały powstać biura organizowanego przez Gudzowatego międzynarodowego konkursu. Plany przesunęły się w bliżej nieokreśloną przyszłość. Wcześniej może będzie szkoła fotograficzna. Taka, jakiej nie było, kiedy dorastający Tomasz Gudzowaty planował przyszłość.

Od dziecka dokumentowałem życie szkoły, robiłem zdjęcia kolegom, psu... – wspomina. – Rodzice kupili mi w końcu powiększalnik. I chyba praca w ciemni tak naprawdę rozbudziła moje ambicje. Na przełomie lat 80. i 90., gdy kończył liceum, zawód fotografa wydawał się jeszcze bardziej niszowy niż dziś. Gudzowaty poszedł na studia prawnicze z myślą o pracy w Amnesty International lub podobnej organizacji. Rozczarowała go konfrontacja marzeń z rzeczywistością zawodu prawnika. – Pomyślałem, żeby jednak wrócić do zdjęć. Chciałem zajmować się czymś ważnym, a fotografia jako nieustanna walka z niepamięcią daje to poczucie.

Ponieważ szczególnie pociągało go podglądanie przyrody, ruszył do Afryki. W 1997 r. na rynku pojawił się pierwszy jego album – „Kenia”, wydany przez firmę jego ojca Aleksandra – Bartimpex, która publikowała także kolejne edycje znanych dziś kalendarzy ze zdjęciami zwierząt. – Fotografii nie można nikogo nauczyć, można ją najwyżej w kimś odkryć. Ostatecznie każdy staje sam na sam z rzeczywistością i musi próbować ją zrozumieć – odpowiada na pytanie o swoich mistrzów.

Polityka 19.2006 (2553) z dnia 13.05.2006; Społeczeństwo; s. 98
Reklama