Rebecca Lolosoli, z plemienia Samburu w północnej Kenii, została zgwałcona przez białych żołnierzy stacjonujących w bazie nieopodal jej wioski. Przyniosła tym hańbę mężowi i braciom, dając im pretekst do bicia. Ponieważ prawo Samburu nie uznaje rozwodów, po miesiącach upokorzeń 32-letnia wówczas Rebecca uciekła od męża. Radziła sobie sprzedając wyprodukowany domowym sposobem alkohol. Przy jej ulicznym straganie szybko wyrastały kolejne stoiska kobiet wypędzonych z rodzinnych domów. Postanowiły się zjednoczyć. Powstała Umoja.
Kobiety ustanowiły zarząd (głowa Umoji, zastępca, skarbnik) i kodeks postępowania: szacunek wobec siebie, wspólne finanse, regularne zebrania, otwarte dyskusje o problemach, wzajemna pomoc. Żadnej przemocy. – Traktuj innych tak, jak chcesz, by ciebie traktowano, szacunek przede wszystkim – mówi Rebecca. To podstawowa zasada współżycia w Umoji.
Dziś w Umoji mieszka 48 kobiet. Ściągają z różnych stron Kenii. Ofiary gwałtów i przemocy, wdowy lub rozwódki z innych plemion traktowane przez rodziny jako nieczyste. Przekazywana z ust do ust wieść o Umoji dotarła do Pauliny z wioski odległej o kilkaset kilometrów. Mąż omal nie zadźgał jej nożem, kiedy przyznała się, że została zgwałcona. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że Paulina była ofiarą, jednak uznał, iż zawiniła sprowadzając na rodzinę hańbę. Paulina była wtedy w ciąży i aby chronić dziecko, uciekła do Umoji. – Kobieta w naszej kulturze jest jedynie maszynką do produkcji dzieci. Można ją bezkarnie bić. Kobiety godzą się na to, bo nie wiedzą, że można żyć inaczej. Kiedy przychodzą do nas, odżywają. Są zdrowsze, ładnie się ubierają, uśmiechają. Uczą się też odmawiać mężom, którzy czasem przychodzą po nie z żądaniem powrotu do domu.