Ósmy Katowicki Festiwal Sztuki Reżyserskiej „Interpretacje” pokazał, że twórcy teatralni interesują się polityką. Mocują się z polską historią, badają, jak człowiek radzi sobie w konfrontacji z nastawionym na sukces i zysk światem. Nie boją się wytrącać widza z bezpiecznej jazdy po szynach zbudowanych z wygodnych wyobrażeń o świecie.
O główną nagrodę festiwalu, laur Konrada Swinarskiego, ubiegały się przedstawienia z Wałbrzycha („...córka Fizdejki” Jana Klaty), z Kalisza („Woyzeck” Mai Kleczewskiej), z Bydgoszczy („Plastelina” Grzegorza Wiśniewskiego), z Łodzi („Śmierć komiwojażera” Jacka Orłowskiego), z Krakowa („Auto da fe” Pawła Miśkiewicza). W Katowicach można było przyjrzeć się mapie teatralnej Polski. Najważniejszym ośrodkiem nowej fali teatralnej staje się Wałbrzych. Szanse na zrobienie tam spektakli dostali Klata i Kleczewska, dziś pracujący m.in. w Starym Teatrze w Krakowie i TR Grzegorza Jarzyny w Warszawie.
Spektakle realizowane z dala od uznanych wielkomiejskich scen wprowadzają nowe tematy i bohaterów.
Nagrodzona Laurem Swinarskiego Maja Kleczewska akcję „Woyzecka” umieściła w małomiasteczkowym salonie fryzjerskim i w sklepie z sukniami ślubnymi. – Kiedy przyjechałam do Kalisza, rzuciły mi się w oczy salony fryzjerskie na rogu niemal każdej ulicy, sklepy z sukniami ślubnymi i ogoleni na łyso panowie królujący w ciemnych zaułkach. To wszystko przeniknęło do spektaklu – mówi Kleczewska.
Jak wygląda u niej Polska B? Drobne interesy, bezkarna przemoc, tandeta i zło – są oczywiste jak powietrze. Nie ma nikogo, kto mógłby się temu przeciwstawić. Barokowy ołtarz, pojawiający się w głębi sceny, potęguje wrażenie rozpadu świata.