Ludzie czekają na ciąg dalszy. Nie na dintojrę ani sąd kapturowy, lecz na wyjaśnienie, na całą prawdę. Wynik badania – najwyższe procenty wskazań – można streścić tak: dobrze, że prasa sprawę ujawniła, zarzuty wobec hierarchy są wiarygodne. Kościół instytucjonalny nie postąpił w tej sprawie właściwie, spowoduje ona osłabienie jego autorytetu moralnego. Mamy zatem socjologiczne potwierdzenie głębokiego kryzysu wiarygodności Kościoła.
Cień na Kościele
Bo choć sprawa jest jednostkowa, nasuwa pytania o mechanizmy funkcjonowania instytucji. Jasne, że ze sprawy poznańskiej nie wynika, iż Kościołem rządzą homoseksualiści. Nie wynika z niej też, że Kościół jest azylem dla homoseksualistów i pedofilów. Ale wynika z niej, że nie potrafi lub nie chce podejść do sprawy poznańskiej tak, jak oczekiwano by tego od jakiejkolwiek ważnej instytucji – na przykład rządu, wymiaru sprawiedliwości, armii, policji czy więziennictwa – gdzie jednostka nadużyłaby swej pozycji służbowej do celów prywatnych.
A to nie jest już sprawą jednostkową, lecz systemową i domaga się przeciwdziałania. Jego brak lub tuszowanie sprawy rzuca cień na instytucję i jest złem społecznym. W demokracji instytucje publiczne – a do nich należy i Kościół – muszą być poza podejrzeniem, że układy władzy znaczą w nich więcej niż prawa jednostki. W tym, naturalnie, prawo do obrony własnej godności, ale w sprawie poznańskiej dotyczy to nie tylko arcybiskupa, lecz także kleryków, o krzywdzie których prawie nikt nic nie mówi.
Ludzie są ostrożni. Choć 55 proc. pytanych wierzy w zarzuty dotyczące homoseksualnych zachowań metropolity poznańskiego, to jednak sporo, bo 26 proc., nie ma zdania. Może to znaczyć, że do wyrobienia poglądu potrzebują oni więcej szczegółów, więcej faktów, a zwłaszcza relacji pokrzywdzonych (ci zaś milczą z lojalności wobec Kościoła).