Większość z ustaw wymienionych w pakcie to hasła i pomysły, które od projektów dzieli jeszcze długi wysiłek umysłowy. Wygląda to jakby koalicjanci chcieli na razie zająć pola, zasygnalizować wolę zmian, a szczegóły zostawili na lepsze czasy. Podpisany dokument ma charakter przede wszystkim aktu politycznego; chodziło o to, aby Jarosław Kaczyński mógł się elegancko wycofać z wcześniejszych wyborów, których się wyraźnie przestraszył, a przymusowi koalicjanci PiS mieli sposobność honorowej kapitulacji. Niemniej są tam projekty, zwłaszcza autorstwa PiS, bardziej sprecyzowane i można mniemać, że niedługo wejdą do sejmowej obróbki.
Dwanaście projektów dotyczy kwestii ustrojowych, określonych znamiennie jako „naprawa państwa i sprawy wewnętrzne”. To w tym rozdziale załącznika do paktu umieszczono ustawy uznane przez Jarosława Kaczyńskiego za kluczowe już w połowie stycznia, kiedy to zgłaszał pomysł takiego układu.
Chodzi, po pierwsze, o powołanie Centralnego Biura Antykorupcyjnego – sztandarowy pomysł PiS polegający na powołaniu spec-organu, mającego zajmować się walką z łapownictwem w państwie (ale też – jak czytamy w pakcie – „z nadużywaniem władzy i jej arogancji” – sic!). CBA ma być zorganizowany na wzór służb specjalnych i uprawniony do stosowania ich metod (środków przymusu, broni, działań operacyjnych).
Krytycy podnoszą, że pod względem zakresu działań CBA pokrywa się z innymi instytucjami zajmującymi się korupcją, co oznaczać może spory kompetencyjne i niebezpieczną rywalizację tajnych służb.
Drugim sztandarowym przedsięwzięciem PiS ma być wprowadzenie wyższych rygorów dotyczących przejrzystości osób pełniących funkcje publiczne (jawność oświadczeń majątkowych, rozszerzenie kręgu funkcjonariuszy podlegających lustracji majątkowej itd.