Sąd warszawski uniewinnił jednego z oskarżonych w procesie „gangu kokainowego”, gdyż okazało się, że oskarżenie oparto głównie na zeznaniach świadka koronnego przyłapanego przez sąd na kłamstwie. Inny świadek koronny, z gangu wołomińskiego, rozesłał po prasie nagranie filmowe, w którym wycofuje się ze składanych zeznań i przeprasza kolegów. Wiadomo jednak, że prawdziwa batalia toczy się o Masę, świadka koronnego w przygotowywanym procesie przeciwko gangowi pruszkowskiemu. Dużą aktywnością w walce z instytucją świadka koronnego wykazują się zwłaszcza adwokaci broniący wielkich mafiosów.
Wątpliwości – czy należy przenosić do Polski instytucję, która ukształtowała się w innej, bo anglosaskiej kulturze prawnej – pojawiły się już w 1997 r., kiedy uchwalano ustawę o świadku koronnym. Rodzime rozwiązania prawne oparte były dotychczas na zasadzie legalizmu. Przyjmuje ona, iż żaden ujęty przestępca nie może uniknąć odpowiedzialności. Tymczasem świadek koronny to instytucja funkcjonująca w oparciu o zasadę oportunizmu. Głosi ona, iż głównym celem działań organów ścigania i karania jest zwalczanie przestępczości. Jeśli można racjonalnie założyć, że cel ten osiągnie się przez odstąpienie od karania przestępców, którzy współpracują z wymiarem sprawiedliwości, to należy z ich karania zrezygnować.
Polska ustawa wprowadza możliwość korzystania z usług świadka koronnego w przypadku niektórych tylko przestępstw popełnianych w zorganizowanej grupie. Są wśród nich: zabójstwo, wytwarzanie środków odurzających i obrót nimi, spowodowanie katastrofy wielkich rozmiarów, nielegalna produkcja broni i materiałów wybuchowych, branie zakładników w celu wymuszenia określonego zachowania, tzw. pranie brudnych pieniędzy i fałszowanie pieniędzy, handel ludźmi.