Archiwum Polityki

Marynistyczny epos o góralu

Wydawnictwa opanowała gorączka konkursowa. Objawy – coraz to nowe konkurencje dla amatorów pisania: na polską Bridget Jones, na powieść o współczesnym polskim facecie, na książkę dla młodzieży. Efekty są na razie mizerne.

Trwa właśnie druga edycja konkursu Świata Książki na powieść dla kobiet, trzecia edycja konkursu Znaku na prozę i konkurs na współczesną powieść wydawnictwa Zysk i Spółka. Ten ostatni zresztą ma charakter nieustający, odkąd w 1999 r. wydawnictwo ogłosiło, że przez cały czas przyjmuje maszynopisy. Do ogłoszenia swojego konkursu przygotowuje się Pruszyński.

To ciągle za mało. Zwłaszcza jeśli porównać z wydawcami zachodnimi – ocenia Tadeusz Zysk, prezes wydawnictwa Zysk i Spółka, które planuje jeszcze efektywniejsze wykorzystanie konkursowej formuły i ogłoszenie nowej edycji. Tym razem poszukiwany będzie polski Nick Hornby, czyli ktoś, kto napisze powieść w stylu „Był sobie chłopiec”.

Czy potrzeba konkursu, żeby zdobyć nową powieść? Co prawda większe wydawnictwa dostają średnio od trzydziestu do pięćdziesięciu maszynopisów miesięcznie, jednak narzekają, że żaden się nie wyróżnia. Konkurs ma wyłowić to, co chętnie kupią czytelnicy. Na Zachodzie przekonano się już, że lepiej czują rynek nie uznane autorytety literackie, ale pisarze znikąd, którzy wyskoczyli nagle milionami egzemplarzy. Sukces Helen Fielding i Jane Rowling, dziesiątki ich naśladowców, filmy i dochodowe gadżety, które przy okazji wyprodukowano, są tego najlepszym przykładem. Skoro najwięcej można zarobić na pisarzach nieznanych, konkursowy połów teraz właśnie ruszy pełną parą.

Zjawisko konkursomanii ani w dwudziestoleciu międzywojennym, ani w Peerelu nie występowało w takim natężeniu. Ryszard Matuszewski, krytyk literacki, który od początku lat 60. pracował w Czytelniku, przypomina sobie tyko jeden konkurs tego wydawnictwa, z połowy lat 70., z nieoczekiwaną puentą:

Byłem w jury obok Jarosława Iwaszkiewicza i Henryka Berezy. Pierwsze miejsce zajęła powieść rozgrywająca się w zakładzie poprawczym.

Polityka 35.2002 (2365) z dnia 31.08.2002; Kultura; s. 58
Reklama