Archiwum Polityki

Z zapartym tchem

Nurkowie rekordziści wiedzą, że nie dorównają delfinom, ale wciąż próbują znaleźć granicę ludzkich możliwości schodzenia w głąb wód bez aparatury, na jednym wdechu. Doszli już do 162 m.

Film „Wielki Błękit” – dzieło Luca Bessona z 1988 r., nadal robi ogromne wrażenie. Opowiada o rywalizacji dwóch wielkich nurków: Włocha Enzo Maiorca i Francuza Jacques’a Mayola. Dzisiaj rywalizują następni tytani wielkiego błękitu – Kubańczyk Francesco Ferreras i Włoch Umberto Pelizzari. Tylko głębokości, na których toczy się współzawodnictwo, wzrosły – rekord 162 m należy od dwóch lat do Ferrerasa. Trudno uwierzyć, że na taką głębokość można zanurzyć się bez aparatu nurkowego – na jednym wdechu. Kobiety nie pozostają daleko w tyle – Mandy-Rae Cruickshank z Kanady osiągnęła we wrześniu 2001 r. rekordową głębokość 136 m.

Wartość rocznych kontraktów medialnych Umberta Pelizzariego oceniana jest na milion dolarów. Zawody w nurkowaniu bez żadnej aparatury do oddychania to dzisiaj poważny biznes. Rozgrywane są w kilkunastu konkurencjach. Najbardziej spektakularna – no limits – pokazana została w filmie Bessona. Nurek schodzi na deklarowaną głębokość, używając swego rodzaju szybkobieżnej windy: sporego obciążnika poruszającego się po naprężonej linie. Na powierzchnię wypływa korzystając z balonu odpalanego z małej butli ze sprężonym gazem. Wszystko to dzieje się w piorunującym tempie – zjazd z prędkością 3 m/s, wynurzenie jeszcze szybsze. Cała próba rzadko trwa dłużej niż 2 minuty.

Nurkowie rywalizują też w wielu innych konkurencjach: stały balast, zmienny balast, woda słodka, woda słona itd. Najtrudniejsza jest konkurencja stały balast – nurek schodzi w głąb i wypływa nie korzystając z żadnych ułatwień, nawet z liny. Rekord w tej morderczej kategorii – 87 m – należy od października 2001 r. do Patricka Musimu z Zairu.

Gdzie leży granica

ludzkich możliwości?

Polityka 35.2002 (2365) z dnia 31.08.2002; Nauka; s. 74
Reklama