Na początku XIV w. w Mongolii, na skraju pustyni Gobi, wybuchła zaraza. Podczas następnych piętnastu lat traktami lądowymi rozprzestrzeniła się na wschód i zachód, bez litości pustosząc Chiny i dziesiątkując wspólnoty nestorian w Kirgizji. W krąg historii europejskiej wkroczyła na Krym w 1346 r. wraz z mongolskimi wojownikami, którzy oblegali w Kaffie Genueńczyków. Kiedy wśród wojsk Złotej Ordy pojawiła się epidemia, ich przywódca, chan Dżanibek, miał podobno rozkazać, aby ostrzelano oblężoną twierdzę trupami – i dał tym samym początek historii broni bakteriologicznej. Podstęp się udał. Wprawdzie Genueńczycy natychmiast wrzucili zwłoki do morza, ale wkrótce sami ulegli chorobie. Co więcej, odtąd czarna śmierć miała wraz z zakażonymi Genueńczykami korzystać z dobrodziejstw morskiej żeglugi, co ogromnie przyspieszyło jej ponury pochód. Już w 1347 r. zawitała do wielkich portów Morza Śródziemnego, Konstantynopola i Aleksandrii, nieco później zaś opanowała Cypr, Kair i Tunis.
Tymczasem jeszcze w październiku 1347 r. do Messyny przybyło kilka statków z uciekinierami z Kaffy: część z nich była chora, inni już konali. Zapewne mieszkańcy sycylijskiego portu nie domyślali się, że staną się pierwszymi w Europie ofiarami czarnej śmierci, potężnej pandemii, która niebawem dotknie większą część Europy i dotrze aż na same jej krańce, do Szwecji, Norwegii, na Wyspy Owcze i Szetlandy, aby wreszcie, po pięciu latach wędrówki przez spustoszony kontynent, poprzez Ukrainę i dorzecze Wołgi powrócić na Krym. Trzeba tutaj pamiętać, że była to jedynie pierwsza fala czarnej śmierci. Zaraza nie wycofała się bowiem na dobre i powracała jeszcze wielokrotnie, z początku co 6–12 lat, później co 15–20 lat, tak więc stała się częścią życiowego doświadczenia właściwie każdego Europejczyka.