Archiwum Polityki

Zakorzenieni

Uzgodnione stanowisko koalicyjne może być takie, że pozostajemy przy różnych stanowiskach – powiedział jeden z działaczy Samoobrony w chwilę po uroczystym podpisaniu kolejnego aneksu do umowy wiążącej trzy rządzące partie. Koalicja jest więc umocniona i trwa do wyborów. Ale być może pozory mylą.

Dlaczego w ogóle potrzebne było odnowienie umowy koalicyjnej? Początek rozmów o aneksie przypada na czas wysuwania kandydata na stanowisko prezesa NIK. Mamy tu do czynienia niemal z rytuałem: pojawia się stanowisko, na którym PiS zależy, i wówczas rusza koalicyjny targ, blokowanie, wyrywanie.

Tak samo było obecnie: nic więc dziwnego, że jeden z punktów aneksu mówi, że kandydat PiS na prezesa NIK uzyska poparcie umawiających się stron, zgodnie z dokonanymi wcześniej ustaleniami. Oznacza to, że nie będzie targów za pięć dwunasta,

gdyż przynajmniej część tego, co było do załatwienia, załatwiono wcześniej. I szerzej.

Aneks do umowy koalicyjnej negocjowano ponad miesiąc, kilka razy już miał być podpisany i nic.

Wreszcie objawił się jako jawny trzynastopunktowy program działań i niejawny załącznik, w którym ma zostać spisanych około setki projektów ustaw, jakie koalicja zamierza przeprowadzić przez Sejm. Załącznika nie pokazano, gdyż, jak wieść niesie, nie ma tych projektów, co jest już pewnym stałym zwyczajem. Przy okazji podpisywania umowy koalicyjnej w kwietniu 2006 r. pojawił się załącznik z setką projektów, z których większość do dziś nie ujrzała światła dziennego. Trzymanie załącznika w tajemnicy może więc być podyktowane uzasadnioną ostrożnością lub nieprzywiązywaniem zbytniej wagi do tego, co nie jest priorytetem. To, co jest priorytetem, zapisano w aneksie.

Priorytety partii tworzących koalicję są oczywiście różne. Lidze Polskich Rodzin najbardziej zależało na blokowaniu list wyborczych i obniżeniu progu wyborczego do 3 proc. dla partii zblokowanych, gdyż jest to maksymalny wynik, jaki osiąga w sondażach, i dostała obietnicę, że projekty, które umożliwią Lidze dostanie się do Sejmu, będą popierane. LPR zależało także na wznowieniu prac komisji orlenowskiej, zwanej obecnie komisją Dochnala, i to otrzymała.

Polityka 27.2007 (2611) z dnia 07.07.2007; Temat tygodnia; s. 24
Reklama