Archiwum Polityki

Powrót marki Bagsik

Choć sprawa Art-B i słynnego oscylatora, jak mówi, złamała mu życie, to zapewniła też sławę, dzięki której jest rozpoznawalny do dziś. Więc na pytanie, co Bogusław Bagsik robi dziś w bokserskim ringu, odpowiada z uśmiechem: oscyluję.

Bogusław Bagsik zachęca, by patrzeć na niego w kategoriach produktu marketingowego. Nie warto więc się zastanawiać, czy w firmie 12 Rounds jest prezesem, doradcą, konsultantem, menedżerem, promotorem boksu, mózgiem czy polskim odpowiednikiem legendarnego Dona Kinga.

Ja jestem Bogusławem Bagsikiem i nie interesują mnie żadne inne tytuły – bo, jak mówi, jego nazwisko, podobnie jak Coca-Cola, Microsoft czy Mercedes, jest znanym znakiem firmowym, który od razu się kojarzy. I być może dlatego szwajcarscy piarowcy użyli tego narzędzia reklamowego, by ułatwić promocję grupy bokserskiej 12 Rounds. Bo dobrze wypromowana i znana marka może pomóc innemu produktowi wchodzącemu dopiero na rynek.

Będę jechał na swoim nazwisku jak na kobyle, a wy będziecie o tym pisali – mówi znana marka Bagsik. – Wybierając taką formę działania, muszę mieć świadomość kosztów, ale ogólny bilans dowiódł, że zysków jest znacznie więcej niż strat.

Już podczas pierwszej konferencji prasowej, która poprzedzała czerwcową galę bokserską w katowickim Spodku, widać było, że promocja marki działa znakomicie. Nawet jeśli jest to marka z długim pobytem w więzieniu.

I choć przy długim stole siedział mistrz świata w boksie Tomasz Adamek, to dziennikarze i fotoreporterzy, zamiast na bokserów, rzucili się na Bagsika. A ten, jak przyznaje, dla dobra sprawy musiał się wycofać w cień.

Inaczej byście mi poświęcili 90 proc. swojej uwagi – mówi. – A to boks był wtedy najważniejszy. I tak Bogusław Bagsik wrócił na pierwsze strony gazet.

To jest biznes – mówi. – Wy chcecie newsa, a ja chcę propagandy.

Polityka 27.2007 (2611) z dnia 07.07.2007; kraj; s. 36
Reklama