Archiwum Polityki

Sto dni na latarni

W niecały tydzień po otwarciu w Kassel przeglądu sztuki Documenta nad miastem rozpętała się burza. W części pawilonów wystawowych woda kapała z dachu, rozlewała się wielkimi kałużami między instalacjami. Wydawało się, że zgromadzona tu sztuka odpłynie. Uporczywie nasuwało się skojarzenie ze stajniami Augiasza.

Trzeba przyznać, że personel chroniący dobra kultury świetnie radził sobie z atakiem natury. Natychmiast pojawiły się pompy, większość prac zasłonięto foliowymi płachtami i błyskawicznie utworzono zaimprowizowane tamy z koców. Bez strat się jednak nie obyło. Runęła ustawiona przed pawilonami ogromna (12 m wysokości) instalacja Chińczyka Ai WeiWei „Template”. Stworzył ją z oryginalnych starych (dynastia Ming i Qing) drzwi i okiennic, odzyskanych z wyburzonych w ostatnich latach domów. I nie rozpoczynające się właśnie spotkanie przywódców Unii Europejskiej, ale owa mała katastrofa znalazła się następnego dnia na czołówkach lokalnych gazet.

Ale artysta z Państwa Środka ma szansę na tytuł najpopularniejszego artysty Documenta nie tylko z powodu utraconej pracy. Otóż przywiózł on z Chin do Kassel także 1001 zabytkowych krzeseł, które poustawiał we wszystkich wystawowych pawilonach. Można podziwiać ich kształty, ale też bez obaw przysiadać na nich po trudach zwiedzania. Mało tego, w ślad za krzesłami na Documenta zjedzie 1001 Chińczyków, wybranych losowo z różnych, czasami najbardziej odległych zakątków kraju. Żaden z nich nie tylko nigdy nie był za granicą, nie zna żadnego obcego języka, ale nawet nie wyściubił nosa ze swojej wsi. Teraz zaś staną oko w oko z awangardą światowej sztuki. Jak w baśniach z 1001 nocy. I takie właśnie są Documenta. Imponujące, niekiedy szalone, nieprzewidywalne, łączące dobrą sztukę z dziwacznymi pomysłami. I od kilku dziesięcioleci walczące z Biennale w Wenecji o nieformalny tytuł najważniejszego przeglądu współczesnej światowej sztuki.

O ile jednak Biennale od początku pomyślane było jako ambitny, cykliczny przegląd sztuki, o tyle sława Documenta zrodziła się dopiero z latami, a początki były wręcz przypadkowe. W 1955 r.

Polityka 27.2007 (2611) z dnia 07.07.2007; Kultura; s. 62
Reklama