Archiwum Polityki

Cięte gracje

Gdy patrzy się na cztery drużynowe mistrzynie Europy z Moskwy – podopieczne trenera narodowej reprezentacji we florecie kobiet Tadeusza Pagińskiego – można dojść do wniosku, że najlepsze w tej dyscyplinie są ładne blondynki.

Co do sukcesu trener Pagiński wypracował własną teorię. Od 1924 r., kiedy polskie florecistki zaczęły jeździć na zawody międzynarodowe, do 1992 r., a więc przez 68 lat, zdobyły na mistrzostwach świata, Europy i olimpiadach zaledwie pięć medali. Aż w 1992 r. Katarzyna Felusiak wywalczyła brąz na mistrzostwach świata juniorów. I otworzył się worek z medalami: w ciągu ostatnich dziesięciu lat nasze florecistki zdobyły ich aż 48. Skąd taki wysyp? Kiedyś na zawody wyjeżdżały dwie czy trzy najlepsze. Jeśli któraś źle wypadła, miała szlaban. Teraz jeździ ich więcej. Zawodniczki mogą się otrzaskać, wyrobić odporność psychiczną. Ale to nie wszystko. W jednym z wywiadów trener powiedział o swych obecnych zawodniczkach: „Te nie mają już żadnych kompleksów. Żyją w normalnym świecie, nie muszą swoim koleżankom z Zachodu niczego zazdrościć. Mają równie ładne ciuchy, buty, stać je, by zamówić obiad w dobrej restauracji. Kiedyś zawodniczki takich możliwości nie miały. Czuły się gorsze i nieraz, w trudnych chwilach, widać to było na planszy”. Mężczyźni sobie radzili, bo mogli na oczach kolegów z Zachodu wypić szklankę wódki. To robiło wrażenie. Leczyło z kompleksów.

Do teorii fechmistrza zawodniczki odnoszą się z dystansem. Wskazują na Chinki, którym przecież niezbyt się powodzi materialnie, a na planszy radzą sobie dobrze. Trener replikuje, że w Chinach jest z czego wybierać, to i można znaleźć dziewczyny o wyjątkowej odporności.

Kto wie, czy Pagiński nie ma trochę racji. Magdalena Mroczkiewicz, rocznik 1979, uwielbia buty. Zdarzało jej się kupić jednorazowo trzy pary. Ostatnio, przy przeprowadzce, doliczyła się czterdziestu par, chociaż ich nie kolekcjonuje. Małgorzata Wojtkowiak, najmłodsza w medalowym kwartecie, rocznik 1982, gdy najdzie ją fantazja, funduje sobie nowy tatuaż.

Polityka 34.2002 (2364) z dnia 24.08.2002; Społeczeństwo; s. 76
Reklama