Archiwum Polityki

Nie zmarnować górniczej ofiary

Kazimierz Kutz. Reżyser, wicemarszałek Senatu

Katowicki sąd po raz wtóry uniewinnił zomowców oskarżonych o zabicie w stanie wojennym górników z Wujka. Były ofiary – nie ma winnych! Czy był to kolejny hańbiący werdykt, jak krzyczano na sali sądowej, w III RP? Z bólem przyznaję, ale w moim przekonaniu nie mógł zapaść inny wyrok. Wierzę, że sąd postąpił zgodnie ze stanem prawnym, w jakim się poruszamy. A prawo rozminęło się ze sprawiedliwością, bo wcześniej zdołano zatrzeć ślady zbrodni.

Jeżeli nie ma dowodów wprost, to wątpliwości trzeba rozstrzygać na korzyść oskarżonych. Możemy krzyczeć z rozpaczy, ale to są reguły demokratycznego wymiaru sprawiedliwości. Górnicy zginęli m.in. dlatego, żeby w Polsce obowiązywały takie zasady, choć dzisiaj ich beneficjentami stali się zabójcy. Nie wiem, czy wszyscy zasiadali na ławie oskarżonych, ale wierzę, że jeżeli nawet sprawiedliwość zostawi ich po apelacji w spokoju – wyrok raczej nie ulegnie zmianie – to sumienie zatruje im życie.

Wobec bezsilności prawa pozostaje przypominanie moralnej i historycznej wielkości górniczej ofiary. Także jej bezinteresowności. Jako Ślązak jestem dumny, że opór przeciwko stanowi wojennemu najsilniejszy był w kopalniach i że śmierć górników była gwoździem do trumny socjalizmu. Byli przecież awangardą klasy robotniczej i synonimem ustroju. I to właśnie oni poszli najdalej w sprzeciwie wobec stanu wojennego, który miał go obronić. Niestety, owoc tej ofiary ma gorzki smak przede wszystkim dla samych górników. Oni najwięcej stracili na transformacji. Polskie drogi znowu okazały się kręte. Pozamykano kopalnie, są kolejne zwolnienia, panuje bezrobocie – z tamtej dumy niewiele zostało. Obecnie doznają finansowej i społecznej degradacji. W przyszłych podręcznikach historii pewnie napiszą o bezinteresowności ofiary Wujka, choć teraz zagubieni w nowej rzeczywistości koledzy zabitych pytają: po cholerę była ta śmierć?

Polityka 45.2001 (2323) z dnia 10.11.2001; Komentarze; s. 13
Reklama