Nim zaprojektuje się, wypróbuje i wprowadzi urządzenia umożliwiające przejęcie kontroli nad opanowaną przez złoczyńców maszyną i zdalne bezpieczne sprowadzenie jej na ziemię, trzeba już teraz wykorzystać to, co stworzono w ostatnich latach jako tak zwany arsenał broni niezabijającej (Non-Lethal Weapons). Tak przynajmniej sądzi pułkownik piechoty morskiej George Fenton. Został on upoważniony przez cywilnych i wojskowych szefów Pentagonu do zaprezentowania prezesom towarzystw lotniczych oraz przedstawicielom związków zawodowych pilotów i personelu pokładowego wszystkich rozwiązań technicznych, nad którymi uczelnie i przemysł pracują od połowy lat dziewięćdziesiątych. Do spotkania doszło w Herndon w stanie Wirginia.
Jak ujawnia płk Fenton, gra toczy się o to, aby nieszkodliwie obezwładnić kilka zmysłów: wzrok, słuch, smak, powonienie oraz zablokować możliwość poruszania się. Do mediów amerykańskich dotarły już informacje o próbach z wyrzutnikami kleju, urządzeniami paraliżującymi hałasem, dźwiękami określonych częstotliwości, bronią ogłuszającą i oślepiającą. Nie ma wątpliwości, że w ten sposób, drogą sterowanych przecieków podsycano apetyt i wabiono amerykańskich deputowanych, aby ci zdecydowali się wyłożyć na program nieco więcej niż symboliczne 30 mln dolarów, które na ten cel zostały już wydane.
Pułkownik Fenton oświadczył, że wojskowi podzielili się swoją wiedzą z liniami lotniczymi i oczekują, że jego biuro będzie współpracowało z przemysłem lotniczym i właścicielami towarzystw. Tygodnikowi „Defence News” powiedział, że na początek zaoferował strażnikom, którzy mają latać na pokładach samolotów, tanie gotowe już urządzenia, takie jak działka pieprzowe oraz emitery energii, które paraliżują napastnika z odległości ponad 6 m ładunkiem elektrycznym.