Archiwum Polityki

Nieobecni usprawiedliwieni

W 1999 r. zdali maturę w technikum mechanicznym we Włocławku, klasa budowy maszyn. Kiedy zaczynali szkołę, Włocławek był jeszcze miastem uprzemysłowionym (filia Ursusa, Celuloza, Azoty). Kiedy kończyli, padły prawie wszystkie zakłady, bezrobocie sięgnęło 20 proc. Część wyjechała do dużych miast na studia. Ci, którzy zostali we Włocławku, spotkali się w dawnej szkole, żeby sprawdzić listę obecności. Obecności w dorosłym życiu.

1. Adamus Rafał

Klasowy prymus, ale z tych lubianych, którzy zdolności łączą z życiowym sprytem. Technikum wybrał głównie z rozsądku; wszyscy im wtedy powtarzali: będziecie mieć dwa w jednym: i maturę, i zawód. Pewny siebie, asertywny, jako jedyny z klasy przyszedł na spotkanie w garniturze i pod krawatem.

– Zawsze wiedziałem, że będę kimś, że coś osiągnę. Jak się chce, to można – deklaruje. Po maturze – jak wszyscy – zarejestrował się w Urzędzie Pracy i – jak wszyscy – dowiedział się, że zawód technik o profilu budowy maszyn nie figuruje w rejestrze. Potem rok wojska, rok kuroniówki i wreszcie poszukiwanie pracy. Pierwsza była fajna: obsługa sterowanej komputerowo maszyny do produkcji kanałów wentylacyjnych, ale kontrakt szybko się skończył. Druga praca – tym razem fizyczna – nie daje satysfakcji, zwłaszcza że zarobki obcinają z miesiąca na miesiąc i z 900 zł zrobiło się 500. W październiku Rafał związał się z pewną firmą rozliczeniowo-finansową, ale opowiada o niej dość enigmatycznie i woli nie zdradzać szczegółów. Liczy, że dzięki niej zgromadzi kapitał.

– Chcę się sprywatyzować – planuje. – W Brześciu, gdzie mieszkam, jest tylko jedna knajpa. Przychodzą tam ludzie, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić, a piwo można dostać, jak barman skończy grać w karty z kolegami. Chcę założyć kafejkę internetową. Byłbym pierwszy, a pierwszy zawsze wygrywa.

2. Caban Przemysław

Syn dyrektora szkoły, więc miłość do maszyn i mechaniki ma we krwi. Przez pięć lat słyszeli, że są lepsi od tych z zawodówek, zostaną technikami, brygadzistami, kierownikami. – Skończyliśmy szkołę i życie dało nam w twarz – mówi Przemek. Przez prawie rok nie mógł znaleźć pracy, przez ogłoszenie trafił do salonu sprzedaży samochodów.

Polityka 2.2002 (2332) z dnia 12.01.2002; Społeczeństwo; s. 74
Reklama