Archiwum Polityki

Niezależność pilnie poszukiwana

Nadszedł czas, by bronić historyków przed instytucją, która nie jest placówką historyczną, ale przedziwną hybrydą, zbyt często wykonującą zamówienia polityczne.

I znowu byliśmy świadkami wydarzeń, których bohaterem był Instytut Pamięci Narodowej. Pierwsze – 30 marca – to zorganizowana przez IPN konferencja o polityce historycznej. Wzięli w niej udział wyłącznie historycy i politycy jednej, prawicowej orientacji, zgodni na ogół w tym, że w III RP ocena przeszłości była nadmiernie krytyczna. Obecnie, w nadchodzącej IV RP, niezbędna jest duma z narodowych dziejów. Wydarzenie drugie – 31 marca – to oskarżenie przez IPN Wojciecha Jaruzelskiego o zbrodnię komunistyczną (kiedy tylko coś się dzieje wokół generała – wizyta w Moskwie czy Krzyż Zesłańców Sybiru – IPN zawsze mu coś znajdzie). Oto więc dwie wizje historii: optymistyczna, służąca dobremu samopoczuciu, i pesymistyczna, w której na zbrodnię i karę reagują prokuratura i sąd.

Obie oznaczają śmierć historiografii. Są jej kapitulacją, abdykacją. Szerzenie – obojętne: dumy czy wstydu z narodowych dziejów – nie jest zadaniem historyka, lecz propagandysty. Historyk ma być uczciwy wobec źródeł – na tym jego zadanie się kończy. To my sami w narracji historycznej znajdujemy materiał do refleksji i zadumy. Nie sposób też zgodzić się na stawianie przed sądem polityków obalonego systemu. Tak czyniły władze Polski stalinowskiej, wytaczające procesy za przedwojenną „faszyzację kraju”. Tak czyniły – toutes proportions gardées – władze Litwy, skazujące w 1930 r. na śmierć – za zdradę – Władysława Jagiełłę. Historiografia nie znosi ocen! „Istnieją – pisał niegdyś Marc Bloch – dwa rodzaje bezstronności: bezstronność uczonego i bezstronność sędziego. Wyrastają one ze wspólnego pnia [...], w pewnym jednak punkcie rozchodzą się ich drogi. Zadanie uczonego kończy się z chwilą, gdy zebrał materiał i wyjaśnił go.

Polityka 16.2006 (2551) z dnia 22.04.2006; Kraj; s. 36
Reklama