Archiwum Polityki

Basta Italia

Rozmiary kolejnych skandali wstrząsających rządzącą koalicją centroprawicową ciągle zaskakują. We Włoszech zamiast porządków wprowadzono oryginalny styl rządzenia, który zdaniem opozycji charakteryzuje arogancja i brak skrupułów. Nowa ekipa twierdzi: skończyła się epoka zawodowych polityków, dzisiaj rządzą ludzie sukcesu.

Premier Silvio Berlusconi na szczycie FAO, poświęconym walce z głodem na świecie, zaproponował zniecierpliwiony, by szybko zamknąć obrady, bo – jak powiedział – „my też jesteśmy głodni”. Przywódca partii radykałów Marco Pannella, prowadzący strajk głodowy i nieprzyjmujący nawet napojów, wypił na oczach milionów telewidzów własny mocz. Wydawało się, że Włosi pogodzili się już z myślą, że politycy nie mają żadnych hamulców i wszystko im wolno. Gromki okrzyk „basta!”, dosyć!, wywołała dopiero wypowiedź ministra spraw wewnętrznych Claudio Scajoli, który zamordowanego przez Czerwone Brygady doradcę ministerstwa pracy Marco Biagiego nazwał upierdliwym facetem.

Tak więc w oku cyklonu nie znalazł się sam Berlusconi z ciągnącymi się za nim aferami finansowymi w jego imperium. Nierozwiązany od ponad roku konflikt interesów, w którym się znalazł jako szef rządu i zarazem właściciel ogólnokrajowej telewizji, nie wywołuje już też większych emocji nawet podczas parlamentarnej debaty nad ustawą w tej sprawie. Pierwszy rząd najbogatszego Włocha upadł w 1994 r., gdy prokuratorzy zainteresowali się jego firmami. Teraz – choć nikt nie mówi o groźbie kryzysu rządowego – Berlusconi miota się usiłując nad wszystkim panować. Jednak sytuacja zbyt często wymyka mu się spod kontroli.

Ochrona dla Biagiego

Profesor Marco Biagi, wykładowca uniwersytetu w Modenie, katolik i człowiek lewicy, doradca ministra pracy, odbierał przez kilka miesięcy telefony z pogróżkami. Swojemu spowiednikowi zdążył tylko powiedzieć, że się niepokoi, bo to „fatalna sprawa”. Czuł, że chcą się na nim zemścić ci, którzy uważają go za zdrajcę lewicowych ideałów. Jako współpracownik rządu centroprawicy zajmował się reformą kodeksu pracy, krytykowaną przez lewicowe związki zawodowe.

Polityka 32.2002 (2362) z dnia 10.08.2002; Świat; s. 38
Reklama