W 1994 r. najlepiej sprzedawały się mieszkania luksusowe i do polowania na zamożnych klientów włączyła się spółka Chrobry, która zaczęła budować m.in. apartamentowiec w Międzyzdrojach, przy Turystycznej 1. Cena metra kwadratowego, uzależniona od piętra i widoku z okna, wahała się od 800 do 1350 marek niemieckich, a więc była słona. W Warszawie, gdzie budownictwo mieszkaniowe jest najdroższe, płaciło się wtedy średnio za metr dwa razy mniej. Inwestycję zakończono w 1996 r. Większość mieszkań spółka przekazała, jako pełną własność, osobom, które sfinansowały ich budowę. Pozostałą część (łącznie z garażami – 41 proc. nieruchomości) sprzedała spółdzielni mieszkaniowej Chrobry ze Szczecina, która znalazła na nie chętnych i przydzieliła na zasadzie własnościowego prawa do lokalu. Spółdzielnia była właścicielem spółki (stąd ta sama nazwa).
Równaj w górę
Na początku tego roku rada nadzorcza spółdzielni Chrobry uznała, że spółdzielcy z apartamentowca zapłacili za mało. Zawiadomiła ich np., że nie ma podstaw do różnicowania cen w tym samym budynku. Poprzednie władze spółdzielni, które kilka lat temu podpisywały umowy z amatorami apartamentów, nie podjęły uchwały uzasadniającej takie różnice. Ceny powinny więc być wyrównane i będzie to, oczywiście, równanie w górę. Trzeba było interesować się spółdzielnią i kontrolować jej funkcjonowanie – odpowiadano na protesty spółdzielców. Tyle że przed kupnem mieszkania nie byli członkami spółdzielni i kontrolować jej nie mogli.
Jako spółdzielcy też zresztą nie mogą. – Przy każdej próbie zdobycia informacji o spółdzielni spotykamy się z odmową z powołaniem się na prawo spółdzielcze, które nie przewiduje indywidualnej kontroli – twierdzi Jolanta Wawryniuk, mieszkanka apartamentowca.