Archiwum Polityki

Ukraiński kolorowy kalejdoskop

Niebiescy wygrali, ale przegrali, pomarańczowi na odwrót

Chociaż zwycięstwo „niebieskiej” Partii Regionów ( 25,54 proc.) nad „pomarańczowymi” – Blokiem Julii Tymoszenko (BJuTu – 23,61 proc.) i proprezydencką Naszą Ukrainą (17,28 proc.)– okazało się wyraźne, to lider Regionałów Wiktor Janukowycz jest dziś przegranym tych wyborów. Z 26 proc. poparcia i około 180 mandatami nie jest w stanie samodzielnie sformować rządu. Janukowycz ogłosił, że chce zostać premierem, ale żeby urzeczywistnić ten zamiar, musiałby wejść w koalicję. Pytanie: z kim? Pomarańczowi, choć skłóceni i podzieleni, nie palą się do tego mariażu. Julia nigdy nie odważyła się paktować z Regionałami i wydaje się, że byłoby to wbrew zasadom, jakie głosi. Dla Juszczenki koalicja z niebieskimi byłaby ostatecznością. Podpisał wprawdzie jesienią memorandum z Janukowyczem, ale stało się to w sytuacji, gdy był pod ścianą (na ostrzu noża stało powołanie premiera Jechanurowa i rządu), a horyzont czasowy tego porozumienia zakreślały wiosenne wybory. Dziś stworzenie wspólnej niebiesko-pomarańczowej koalicji byłoby wstrząsem dla elektoratu Juszczenki. Na taką koalicję chyba jeszcze jest za wcześnie, zwłaszcza że Janukowycz nigdy nie zdobył się na refleksję wobec zła, jakie się działo za poprzedniej władzy i prezydentury Kuczmy. Choć może miałby taki układ dobre strony: pomógłby związać zachodnią i wschodnią Ukrainę, których odrębność potwierdziły wybory.

Wynik wyborczy pokazuje, że partnerem Janukowycza mogą być tylko czerwoni, komuniści Petra Symonienki lub radykalni komuniści Natalii Witrenko (jeśli przekroczy próg). Ale to partia egzotyczna, awanturnicza i wyraźnie popierana przez Moskwę. Nie wydaje się, żeby Janukowycz, który mimo wszystko jest politykiem przewidywalnym, oraz rzeczywisty lider Regionałów doniecki oligarcha Rinat Achmetow chcieli się wdać w podobną awanturę.

Polityka 13.2006 (2548) z dnia 01.04.2006; Komentarze; s. 24
Reklama