Archiwum Polityki

Wolno stawiać byki

W niektórych szkołach podstawowych niemal co drugi szóstoklasista przyszedł na kwietniowy test sprawdzający (w tym roku po raz pierwszy wszystkie trzynastolatki w Polsce go pisały) z zaświadczeniem o dysleksji. Podobna sytuacja zdarzy się pewnie na majowych testach dla gimnazjalistów. Czasem połowa zdających do prywatnych liceów, które już egzaminują uczniów, ubiega się o to, by nie brać pod uwagę ich błędów ortograficznych.

Przywileje na egzaminach dyslektycy mają już od lat, ale 24 kwietnia 2002 r. skorzystało z nich wyjątkowo wielu uczniów. Dotknięci tą przypadłością mogli pisać test o pół godziny dłużej, nie oceniano im też ortografii i interpunkcji. Zwykle szkoły nie były zaniepokojone liczbą dyslektyków w proporcji do ogólnej liczby testowanych. W Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Gdańsku na 63 tys. zdających było 5 tys. dyslektyków. W Szkole Podstawowej nr 2 w Sierpcu – 6 dzieci dyslektycznych na 107 piszących sprawdzian, w szkole nr 3 w tym samym mieście – 37 na 196.

Ale też zdarzało się i tak: – Na 71 piszących sprawdzian mieliśmy 33 dyslektyków. Wiedzieliśmy, kto będzie uprawniony do specjalnego traktowania długo przed spraw- dzianem próbnym – mówi Iwona Szymańska, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 73 w Warszawie.

Dyrektor Autorskiego Liceum Ogólnokształcącego Niepublicznego nr 42 przy ul. Iwickiej w Warszawie, szkoły, która kieruje się podczas egzaminów wstępnych własnymi kryteriami, Wojciech Zientarski stwierdza: – Na stu kandydatów, którzy złożyli podania o przyjęcie do naszej szkoły, połowa miała zaświadczenia o dysleksji.

Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Maria Magdziarz jest zaniepokojona tym, że często rodzice starają się uzyskać dla dzieci stosowne zaświadczenia w ostatniej chwili tuż przed egzaminem: – Może wówczas zachodzić podejrzenie, że o zaświadczenia ubiegają się nie tylko dyslektycy, ale też dzieci, które po prostu nie douczyły się ortografii, a rodzice chcą im ułatwić zdanie egzaminów.

Małgorzata Czyżewska z łódzkiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej twierdzi, że tylko co trzecie zgłaszające się do jej placówki dziecko ma dysleksję. Reszta zwyczajnie symuluje.

Polityka 17.2002 (2347) z dnia 27.04.2002; Kraj; s. 30
Reklama