Archiwum Polityki

Przemarsz ptaszków

Na początku czerwca 1989 r. sześciu artystów zgodnie malowało płot przed stołecznym lokalem wyborczym Solidarności na placu Konstytucji. Swą akcję nazwali „Głos przyrody na Solidarność”. Kto mógł wówczas przypuszczać, że ów gest na rzecz rodzącej się nowej rzeczywistości jest równocześnie ostatnim wspólnym działaniem Gruppy – formacji artystycznej uważanej dziś za jedną z najciekawszych twórczych manifestacji lat osiemdziesiątych.

Wszystko zaczęło się od falstartu. Kilku młodych absolwentów ASP zaplanowało otwarcie 13 grudnia 1982 r. w warszawskiej galerii Dziekanka wystawy „Zawieszenie metafizyczne” (w tym dniu spodziewano się bowiem zawieszenia stanu wojennego). Organizatorzy wystraszyli się jednak represji władz, którym wówczas wcale nie było do śmiechu, i wernisaż odbył się ostatecznie w styczniu 1983 r. pod znacznie bardziej neutralnym, acz ironicznym, hasłem „Las, góra, a nad górą chmura”. Wystawiono wówczas m.in. obrazy zatytułowane „Zdzicho skacze co noc z butelkami z benzyną”, „Ptak wojenny” czy „Przemarsz ptaszków przez flagę po ogłoszeniu stanu wojennego”. Dwa miesiące później do piątki: Ryszard Grzyb, Paweł Kowalewski, Jarosław Modzelewski, Włodzimierz Pawlak i Ryszard Woźniak dołączył też Marek Sobczyk. I tak zostało na następne siedem lat.

Co ciekawe, wszyscy ci artyści przed długi czas nie uważali się za grupę, odcinali się od prób przypisania im wspólnej tożsamości czy programu. Dopiero w 1985 r. zaakceptowali identyfikację „gruppową”. Wspólnej działalności zaniechali kilka lat później. Dlaczego? W udzielonej ostatnio „Rzeczpospolitej” wypowiedzi Paweł Kowalewski mówił: „Reprezentowaliśmy dwa bieguny myślenia o sztuce: jedni optowali za podejściem karnawałowym, zwariowanym, na pełnym luzie. Drugą frakcję można nazwać malarską, znacznie poważniejszą. Między tymi postawami rysował się najsilniejszy konflikt”.

Zaczynali niemal jako nowicjusze, kończyli jako klasycy minionej dekady. W 1992 r. stołeczna Zachęta ufetowała ich wielką retrospektywną wystawą, praktycznie żadna ekspozycja (a było ich wiele) wieńcząca lata osiemdziesiąte w sztuce nie mogła się obyć bez ich prac.

Polityka 17.2002 (2347) z dnia 27.04.2002; Kultura; s. 55
Reklama