Archiwum Polityki

Spokój jak śmierć

„Z twarzy wystaje mi mała, srebrna rurka. Nad folią aluminiową wciąż unosi się szarawy dym. Wypełnia już moje płuca. Ale nadal go wciągam przez rurkę, nie pozwalam mu uciec. Utrata porcji dymu to jak utrata ręki albo nogi, albo coś jeszcze gorszego. Różnica między absolutnym a prawie absolutnym szczęściem jest naprawdę ogromna”. Powieść „Heroina” Tomasza Piątka zawiera wiele takich opisów, dzięki czemu stanowi dobre kompendium dla niewtajemniczonych, którzy z różnych powodów chcieliby wiedzieć, na czym polega fenomen najmocniejszego ponoć, a w ostatnich latach bardzo modnego narkotyku, czyli heroiny do palenia, zwanej u nas braunem.

Autor nie chce być jednak zwyczajnym potomkiem prozatorskiego naturalizmu, więc nie poprzestaje na szczegółowym opisie narkomańskich rytuałów i fizjologicznych doznań. Wykracza daleko poza ramy obyczajowego oglądu. Heroina to słownikowo także bohaterka. I nie staczający się w otchłań uzależnienia narrator, ale właśnie ów jasnobrązowy proszek o szatańskich właściwościach jest faktycznym bohaterem książki.

W relacji człowiek–narkotyk podmiotem jest narkotyk i to on „doświadcza” ludzi przechodząc kolejno przez ich ciała i dusze. Jawi się czymś na kształt żywego organizmu obdarzonego wolą i niezwykłą zdolnością ekspansji. Uwodzi jako kwintesencja słodkiej rozkoszy, za którą trzeba płacić nie tylko – banalnie – pieniędzmi, zdrowiem czy życiem nawet, ale duszą właśnie. Nie przypadkiem bohater-narrator traci tożsamość, której znakiem jest imię. Najpierw mamy Tomka, który potem zamienia się w swojego sadystycznego opiekuna Roberta, aż wreszcie staje się heroiną po prostu. Kiedy na końcu heroina zawłaszcza duszę dziecka, wyznaje: „znowu jestem istotą absolutnie szczęśliwą i spokojną jak śmierć”.

Polityka 17.2002 (2347) z dnia 27.04.2002; Kultura; s. 60
Reklama